O gliniarzu naściennym co zasłon się czepia i do laptopów zagląda

kokonyNie wchodzi się dwa razy to tej samej wody w rzece. Najdobitniej widać to po przyrodzie, która się nieustannie zmienia. Zmienia się za sprawą procesów naturalnych jak i oddziaływania człowieka, w tym antropogenicznego ocieplenie klimatu. Patrzymy na krajową przyrodę, ale widzimy coś innego niż nasi ojcowie czy dziadkowie. A nawet my sami z młodości. Niby to samo, ale w szczegółach to zupełnie inaczej. Jedne gatunki znikają, pojawiają się inne, czasem z daleka.

Zmieniliśmy sposób budowy domów, co zaskutkowało brakiem siedlisk do gniazdowania dla wielu gatunków, w tym dzikich, samotnych pszczół (dlatego budujemy hotele dla pszczół). Nie mamy dachów ze słomy i trzciny, nie mamy lepianek – a w konsekwencji i owadów tam zazwyczaj mieszkających. Za kominem nie cyka świerszcz (chyba że w pokojowym insektarium), nie kołacze kołatek w starych belkach.

W przyrodzie nie ma pustki. Pojawiają się zupełnie nowi lokatorzy. Przykładem jest gliniarz naścienny. Gliniarz jest osą z  rodziny grzebaczowatych (Sphecidae) o wdzięcznej nazwie naukowej Sceliphron destillatorum. Nie potrzebuje glinianej ściany, próchniejących desek czy szpar w oknach. Swoje lęgowe, gliniane dzbanuszki umieszcza w przedziwnych miejscach: a to na zasłonce, a to na torbie do laptopa. A i tam go wyśledzą i z przerażenia nowym, nieznanym mieszkance – wyrzucą.

Gliniarza od jakiegoś czasu obserwujemy w Polsce. A że jego konstrukcje są dla nas nowe, to i wzbudza dużą sensację. Nowego i nieznanego się boimy. Gliniarz jest gatunkiem południowym, wywodzący się ze środkowej, zachodniej i południowo-zachodniej Azji. Obecnie obserwowany jest w Afryce a także w Europie w rejonie śródziemnomorskim. Rzeczonego gliniarza spotkać go można w pobliżu ludzkich zabudowań, a dorosłe osy często widywane są na kwiatach z rodziny baldaszkowatych. Szukają tam zapewne swoich ofiar. Samica lepi gliniane gniazda w postaci pojedynczych, dzbanuszkowanych komórek z gliny. Po złożeniu jaja, do tak przygotowanego dzbanuszka samica znosi pająki i owady, sparaliżowane jadem (zazwyczaj pająki). Osa swoje ofiary żądli ale nie zabija, tylko paraliżuje. W ten sposób zapewnia świerszczy pokarm dla larw i to bez lodówki. U sparaliżowanego pająka cały czas działa system odpornościowy, organizm żyje, tkanki są ciągle „świeże”. Analogicznie postępowali kiedyś ludzie, w epoce przedlodówkowej. Oczywiście nie chodzi o pająki i o żądlenie.

Nazwę opisywana osa wzięła od komórek wykonanych z gliny (gliniarz) i przytwierdzanych w różnych miejscach (naścienny), w tym na ścianach. Ale gliniane dzbanuszki przylepie nie tylko na ścianach ale i na lampkach nocnych, zasłonach, torbach do laptopów. W Polsce gliniarz naścienny zaobserwowany był po raz pierwszy w 1968 r. w Czesławicach k. Lublina (południowa Polska). Potem widziano go w Bieszczadach i w Beskidzie Niskim, w Ojcowskim Parku Narodowym i Krakowie, Chęcinach koło Kielc, w Hecznarowicach (woj., śląskie), pod Krakowem. W 2014 r. wyrywkowe informacje dotyczą obecności gliniarza na Śląsku, w Chorzowie, w Mielcu, w Kielcach, w Lubelskiem i w Brodnicy (to już blisko Warmii i Mazur!). Najprawdopodobniej jego ekspansja wiąże się z ocieplaniem klimatu.

Wcześniej pisałem już o gliniarzu:

Po publikacjach na moim blogu, co jakiś czas docierają do mnie nowe informacje o obecności tego gatunku w Polsce. Ostatnio z Częstochowy i Wrocławia

„Mama wczoraj znalazła u siebie kokony na zasłonce (w załączniku wysyłam zdjęcie). Czy to są kokony gliniarza naściennego? Mieszkamy w Częstochowie. Pozdrawiam serdecznie i bardzo proszę o odpowiedź, Sandra Plaga”

„Od kilku dni słyszałam ciągłe brzęczenie na szafie. Trochę się bałam zaglądać bo czasem wpada jakiś zbłąkany szerszeń (myślałam, że nie może się wydostać i zdechnie). Wczoraj ściągałam torbę od laptopa i zdziwiło mnie to co ujrzałam. Zrobiłam zdjęcia i pozbyłam się owadów. Nie wiedziałam co to jest, ale znalazłam Pana artykuł. Latającego gliniarza jeszcze nie widziałam być może nie zwróciłam uwagi. Larwy były tylko w 2 kokonach. Trzeci kokon był zamknięty ale po rozłupaniu nie było w nim larwy. W załączeniu przesyłam zdjęcia. Małgorzata Lewczuk”

Klimat się ociepla, może i do nas – na Warmię i Mazury – gliniarz naścienny zawędruje. Miejsce oczy szeroko otwarte. I nie panikujcie – bać się mogą jedynie pająki.

Zdjęcia: Sandra Plaga i Małgorzata Lewczuk

2 myśli na temat “O gliniarzu naściennym co zasłon się czepia i do laptopów zagląda

Dodaj komentarz