Mimowolna niewiarygodność przekazu z dygresją o wielokulturowości

1470221_10201847561264071_1657082272_n

Spotykanie się z ludźmi bywa inspirujące i ekscytujące. Bo jest to poznawanie nowych światów. Ekscytujące jest wtedy, gdy doświadcza się tego, o czym wcześniej można było przeczytać w książkach i esejach.

Niedawno spotkałem się z bardzo trafną myślą o tym, że żyjemy w społeczeństwie wielokulturowym*. I nie chodzi o różne etniczne kultury ale różne sposoby komunikowania się, patrzenia na świat. Niby mówimy tym samym językiem polskim, ale zupełnie innymi pojęciami. Stąd nawet nie wiemy dlaczego nie potrafimy się porozumieć. Życie w europejskiej wielokulturowości rodzi potrzebę nauczenia się bycia gościem w obcej kulturze i bycia gospodarzem dla innokulturowców. W obu przypadkach potrzebna empatia i otwartość. Ale wcześniej potrzebna jest świadomość odmienności języka i znaczeń. Tę niestety trudno sobie uświadomić, koncentrując się tylko na etniczności.

W poniedziałek 10 czerwca uczestniczyłem w spotkaniu „Czy można wymyślić przyszłość?, czyli o sensowności tworzenia lokalnych strategii i polityki kulturalnej.” Do CEiKu zwabił mnie temat oraz goście z daleka: Edwin Bendyk – dziennikarz, publicysta i pisarz, pracuje w tygodniku „Polityka” oraz Bohdan Skrzypczak – doktor nauk humanistycznych o specjalności pedagogika społeczna, animator i pedagog społeczny, wykładowca w katedrze Pedagogiki Społecznej na Wydziale Nauk Społecznych i Resocjalizacji.
Dyskusja była ciekawa ale…. momentami nurząca (dyskusja z sali bardzo ożywcza i ciekawa ale wstęp prelegentów był zbyt długi i niezbyt jasny w przekazie). Uświadomiłem sobie różnice w stylu i komunikacji między naukami „humanistycznymi” (w szerokim sensie) a przyrodniczymi. O tym napiszę innym razem, bo to temat intrygujący i ciekawy. Dopiero uświadomienie sobie różnicy w kulturze, ułatwiło znieść trudy i nudne fragmenty spotkania.

Ale ja o czym innym chcę teraz opowiedzieć i raczej marginalnym dla całego, ciekawego spotkania. O niewiarygodności przekazu. Dużo mówili prelegenci o systemie, jako czymś złych i krępującym kulturę. O systemie bardzo ogólników i niekonkretnie (coś w stylu ONI). W pewnym momencie pan Bendyk stwierdził, że trzeba zmienić sposób myślenia, że zbyt mocno system finansowania wypacza myślenie i działania w kulturze. Że żeby coś zmienić, trzeba stanąć obok systemu. Zabrzmiało fajnie, ale pojawił się zgrzyt niewiarygodności, który niczym łyżka dziegciu zepsuł cały efekt przekazu.
Tą łyżką dziegciu było narzekanie na pieniądze z UE, rozdzielane odgórnie, które kieruje wysiłek nie tam gdzie trzeba. I z tym był się zgodził. Nawet przyklasnął. Ale z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę przypuszczać, że obaj prelegenci przyjechali w ramach projektu finansowanego pośrednio lub bezpośrednio z jakiegoś grantu. To stawanie obok systemu odebrałem bardzo niewiarygodnie… i mało przekonywująco, mało autentyczne.

Chwała CEiKowi za pozyskiwanie takich środków i organizowanie zarówno badań jak i spotkań. Ale jeśli mówi się o stawaniu obok systemu… a finansowo tkwi się w tym systemie, to brzmi to bardzo niewiarygodnie.
Czy to był tylko taki wypełniacz czasowy? Skoro jest honorarium za prelekcję, to trzeba mówić określoną ilość czasu?

Prowincja, ta daleka od szosy i stolicy (przecież Olsztyn taki jest), jest ciekawa świata i oczekuje objaśnienia rzeczywistości. Dlatego tak licznie na różne spotkania przychodzimy. Ale nie zadowoli nas ględzenie o politykach czy bliżej nieokreślonych ogólnikach. Chcemy konkretów i jasnego, wyrazistego przekazu.

Zdjęcie wyżej zamieszczone, zostało przeze mnie tendencyjnie wybrane, ale jest charakterystyczne. Język ciała zdradzający brak otwartości, brak autentycznej chęci otwarcia się na tubylców i pełnej komunikacji. Mówienie bardziej do siebie, swoich notatek i w „obecności publiczności” niż do ludzi. Bo to drugie wymaga słuchania. Było to odtańczenie pewnego rytuału, niezbyt zrozumiałego dla innokulturowców, przynajmniej części. Dla mnie to był zgrzyt, bo jestem przyzwyczajony do innych form wygłaszanie referatów. Ale może ten zgrzyt wynika z faktu, że nie rozpoznałem i nie uświadomiłem sobie obecności w innej kulturze? Że nie postarałem się zrozumieć tę inną kulturę? Że nie nauczyłem się być gościem?

Na sali było kilka innych zgrzytów międzypokoleniowych i międzykulturowych. Obserwowanie tego było niezwykle ekscytujące. Bo doświadczałem tego, o czym czytałem w książkach, m.in. o zupełnie innym sposobie myślenia młodego, cyfrowego i mobilnego pokolenia. Ale to opowieść na inną okazję.

* – wielokulturowość nakłada pewne zobowiązania na edukację. Musimy się nauczyć żyć w społeczeństwie wielokulturowym. Nie tylko w wieloetnicznej i wielowyznaniowej Europie, ale i w różnych systemach myślowych i komunikacyjnych. Musimy nauczyć się być gościem u innych i być dobrym gospodarzem dla innych. Wymaga to otwartości. Nie trzeba przyjmować innej kultury, nie trzeba się zmieniać. Ale trzeba umieć dialogować z innymi.

Uzupełnianie zdjęć do wpisów

W wolnym, wakacyjnym czasie systematycznie uzupełniam zdjęcia do wpisów. Po automatycznych przenosinach wszystkie ilustracje zniknęły. A ponieważ ten blog jest jak stara książka – ciągle ktoś do niej zagląda – to lepiej niech będą kompletne wpisy, tak jak je kiedyś zamieściłem. Zniknęły co prawda komentarze, tych niestety nie odzyskam. Większość jednak została zarchiwizowana w plikach tekstowych, dużo wcześniej. Jeśli kiedyś napisze wreszcie książkę z wpisami blogowymi, to i niektóre komentarze się tam znajdą.

Tymczasem wracam do pracy „ilustratorskiej” i poprawiam zauważone błędy literowe w starych wpisach.

Zmuszony do przenosin

Ponieważ Blox zamyka serwis i usuwa blogi, próbuję przenieść starego bloga. Przeniosłem wpisy. Zdjęć nie udało się automatycznie załadować. Musiałbym do blisko dwóch tysięcy wpisów ponownie, ręcznie dodawać. Może kiedyś to zrobię. Ale szybciej zbiorę te wpisy w książkę i wydam :).

I znowu muszę się uczyć. Opowiadać

14444847_10209484172454578_1420755242180590460_o

Tymczasem zapraszam na nowego bloga, już od roku wypełnianego treścią: https://profesorskiegadanie.blogspot.com/

Przypominam, blog Profesorskie Gadanie ma nowy adres internetowy

Nieśmiało przypominam, że blog Profesorskie Gadanie od kilku już miesięcy rozwija się pod nowym adresem internetowym. 

https://profesorskiegadanie.blogspot.com/

Stare wpisy tu oczywiście zostają. Do końca internetowego świata albo i dłużej.

Powyższe zdjęcie pochodzi z Olsztyńskiej Wystawa Dalii 2018 i ilustruje  opowiadanie bajki edukacyjnej w plenerze (kamishibai). Fot. Zofia Barankiewicz (przy okazji dziękuję za udostępnienie zdjęcia).

Domowe eksperymentowanie czyli „Laboratorium w Szufladzie. Anatomia Człowieka”

W dawnych latach bawienie się w lekarza na podwórku, by poznać anatomię człowieka, miało niecny podtekst. Czy zatem można w domowych warunkach poznawać anatomię człowieka? Anatomia człowieka wydaje się ostatnim tematem, który można byłoby proponować do amatorskiego zgłębiania wiedzy. Sekcje na człowieku? Brrr.  A jednak to możliwe dzięki dobrze przemyślanej książce „Laboratorium w szufladzie. Anatomia człowieka”,  autorem której jest Zasław Adamaszek. Oczywiście żadnych sekcji nie ma. Za to dużo majsterkowania. 

„Laboratorium w szufladzie. Anatomia człowieka” to kolejna pozycja przydatna nauczycielom, rodzicom i uczniom, wydana przez Wydawnictwo Naukowe PWN. I tę książkę polecam.

Anatomia człowieka wydaje się trudną dziedziną do samodzielnego eksperymentowania. W połączeniu z majsterkowaniem, czyli prostym i samodzielnym wykonaniem modeli, poznawanie anatomii człowieka i zrozumienie działania różnych narządów staje się możliwe. I fascynujące. Sam jestem zaskoczony. 

„Anatomia człowieka” to książka, dzięki której samodzielnie można odkrywać jak fascynujący, niezwykły i tajemniczy jest ludzki organizm. Miliardy neuronów układu nerwowego, tysiące kilometrów naczyń krwionośnych, setki metrów powierzchni sorpcyjnych w jelitach i płucach. Nasze serce pompuje cysterny krwi, a więzadła są mocniejsze niż powłoki kamizelek kuloodpornych. Gdzie to wszystko się mieści i jak działa fascynująca maszyneria, którą co dzień widzimy w lustrze – nasze ciało? Czy można zrobić własne domowe laboratorium anatomiczne? W co je wyposażyć? Z czego skonstruować wykrywacz kłamstw, fonokardiograf, dermatoskop i transiluminator? Te egzotycznie brzmiące słowa to nazwy przyrządów, które pomagają poznawać tajniki naszych organizmów. Możemy je badać bezpiecznie w domowym lub szkolnym laboratorium. Przy okazji wyposażyć się też we własnoręcznie zbudowane modele anatomiczne. Odkryć, jak działa wspaniała biochemiczna maszyneria, jaką są nasze ciała!

I jeszcze kilka słów o autorze. Jest elektronikiem z powołania a chciał być neurochirurgiem. Zaskakujące i owocne jest połączenie tych dwóch dziedzin zainteresowania. Współczesne osiągnięcia medycyny pokazują, że ten mariaż właśnie ma miejsce. Na przykład ślimakowe implanty słuchu lub sterowane cyfrowo protezy narządów ruchu. Zasław Adamaszek został jednak przy elektronice, a medyczne zainteresowania zawiodły go do Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej. Praca tam była dekadą ogromnej, naukowej przygody. Później, samodzielnie już, konstruował i produkował urządzenia elektroniczne wspomagające słuch i wzrok. Zawodowy zwrot związał jego losy z Centrum Nauki Kopernik, które miał przyjemność przez sześć lat współtworzyć. I to doświadczenie edukacyjne widoczne jest w rekomendowanej książce. 

Książkę poleca m.in. blog Profesorskie Gadanie.

Przenosiny bloga (nowy adres, treść ta sama)

dachowkaodwagi1

Po prawie trzynastu latach nieprzerwanego działania postanowiłem przenieść swojego bloga pod inny adres internetowy. Treść pozostanie ta sama.

Nowy adres: https://profesorskiegadanie.blogspot.com/

Wiem, że to ryzykowna ale przy moich dość przeciętnych umiejętnościach  (nie znam języka html) nie potrafię na dotychczasowej platformie poprawić estetyki bloga i nie radzę sobie z reklamami. Zatem będę wygaszał wpisy w tym miejscu a cała aktywność przenoszę pod wskazany wyżej adres.

Zapraszam tu: https://profesorskiegadanie.blogspot.com/

Mój blog wiele razy się zmieniał, dojrzewał. teraz kolejny krok. Zmienia się adres ale treść się nie zmienia. Nie zmienia się także wolna licencja, na której udostępniam publikowane treści.

Jeżeli brak wiedzy jest cierpieniem, to wiedza powinna być przyjemnością

Kamie_i_gadysz

„Jeżeli brak wiedzy jest cierpieniem, to wiedza powinna być przyjemnością. I tak jest rzeczywiście. Tych, co wiedzą, nie trzeba o tym przekonywać, bo wiedzą; a tych, co żyją w nieustannej ciemności, i tak nic nie przekona. (…) Dziś nauki – z jej morderczymi zastosowaniami – nie uznalibyśmy za bezpieczną i niewinna rozrywkę. Tym bardziej więc należy kontrolować przyjemności związane ze zdobywaniem wiedzy i z tym, że się wie. Tu z całą ostrością pojawia się problem dobra i zła.”

Michał Heller „Jak być uczonym” Wyd. Znak, Kraków 2009 r.

Cisza i samotność sprzyjają mądrości

reszel_butelki

„Cisza i oderwanie wyostrzają uwagę i pozwalają łatwiej dostrzegać rzeczywistą wartość spraw i rzeczy.

Cisza i samotność sprzyjają mądrości. Trzeba umieć milczeć, by mieć coś do powiedzenia i przynajmniej od czasu do czasu pobyć w samotności, by zdobyć umiejętność bycia pośród ludzi.”

ks. Adam Boniecki, Tygodnik Powszechny nr 13 (3585), 25 marca 2018

Zdjęcie z letniego pleneru w Reszlu, 2017, miasteczko cittaslow.

W pogoni za poklaskiem staczamy się w otchłań absurdu i nienawiści

29340141_10214283012102570_4551243112460047067_n

Człowiek ma sens jedynie wśród ludzi. Bo jesteśmy gatunkiem społecznym. Naukowcy zupełnie niedawno odkryli znaczenie inteligencji społecznej oraz emocji. Okazało się, że nie tylko IQ jest w życiu człowieka ważne. Równie ważna jest komunikacja oraz budowanie więzi. W sumie to ludzkość wiedziała o tym od bardzo dawna, teraz tylko neurobiolodzy i antropolodzy wskazali na biologiczne i ewolucyjne podłoże tych zjawisk.

Jak budowane jest poczucie więzi i wspólnoty? Można na różne sposoby. Czasem na przykład przez wymyślanie wrogów i budowanie języka nienawiści. Wspólny wróg spaja grupę (przykład na ilustracji obok, skan z komentarzy internetowych). Tak było przez setki tysięcy lat. Ale strategia ta skuteczna była w hordach i grupach, żyjących na poziomie łowców i zbieraczy. Osiadły tryb życia oraz powstawanie coraz większych społeczeństw wymusiło wymyślanie innych mechanizmów spajających coraz większą grupę. Niemniej atawistyczne cechy tkwią w nas głęboko i często przypominają o sobie. Budowanie wspólnoty przez wskazywanie wrogów i na nich skierowany język nienawiści owszem spaja, ale nie za mocno i niestety na krótko. Zwłaszcza w dużych społecznościach. Na dodatek skutki uboczne są bardzo szkodliwe dla samej społeczności.

Kilka dni temu szukając informacji o książce „Eksperyment”, wpisałem kilka słów kluczowych i przypadkiem trafiłem na stronę, udającą serwis informacyjny. Zamieszczony tekst pana Jaśkowskiego nie był nowy, ukazał się kilka miesięcy temu (także i w innym miejscu). Z tym panem miałem już nieprzyjemność „spotkać” się w internecie, przy okazji protestu studentów. Pan Jaśkowski swoje „rewelacje” i ataki personalne umieszcza w różnych miejscach – tam gdzie wydrukują. A dotyczy to serwisów bardzo niskich lotów, stron prywatnych i najpewniej zawodowych troli (produkujących faktoidy).  

Nie będę polemizował z bzdurami (wcześniej już o tym nieco napisałem), które ten pan wypisuje, ani z jego atakami personalnymi. Na jedno chciałbym zwrócić uwagę. Ten pan jest doktorem nauk medycznych. A więc musiał odebrać podstawowe wykształcenie biologiczne i medyczne oraz zapoznać się z metodologią naukową. Jakim więc cudem teraz wypisuje wierutne bzdury o nie istnieniu wirusa odry (skan niżej), powołując się na wyrok sądu w Niemczech? O istnieniu lub nieistnieniu jakiegokolwiek gatunki nie rozstrzygają żadne sądy ! Sprawdziłem, o co chodziło z tym wyrokiem. Zmanipulowana informacja i mocno przekręcona. Wcześniej wykorzystywana była przez innego „guru” antyszczepionkowców (i zwolenników innych teorii spiskowych). Najwyraźniej pan Jaśkowski pozazdrościł sławy i chciał doszlusować do „celebrytów”. Chyba nie sprawdzał prawdziwości i sensu tegoż wyroku „o nie istnieniu wirusa”, powodującego chorobę. A sprawa w sądzie dotyczyła obiecanej nagrody. Jakiś nawiedzony antyszczepionkowiec w Niemczech obiecał dużą sumę pieniędzy dla tego, kto wskaże publikację, udowadniającą istnienie wirusa odry. To miał być dowód na nie istnienie, bo skoro nikt się nie zgłasza po łatwe pieniądze, to na pewno nie ma wirusa. I jakiś człowiek zgłosił się, przedstawiając kilka publikacji. Oczywiście obiecanych pieniędzy nie otrzymał, zgłosił więc sprawę do sądu. Wyrok niestety zapadł niekorzystny, bo jakkolwiek publikacje dowodziły niezbicie istnienie chorobotwórczego wirusa odry, to nie w jednej publikacji. A kruczek adwokacki był taki, że miało być w jednej publikacji. I teraz niektórzy antyszczepionkowcy, w tym pan Jaskowski, powołują się na ten wyrok jako dowód na nieistnienie wirusa… Sprawa sądowa dotyczyła jednak niewypłacenia obiecanych pieniędzy a nie wirusa jako takiego. Ale „ciemny lud” każdą bzdurę kupi (bez weryfikacji), jeśli jest z odpowiednim zadęciem zakomunikowana.

A zatem dlaczego? Myślę, że dla poklasku i bycia przez moment w centrum społecznej uwagi jakiejś grupy? Możliwe, że pisanie wierutnych bzdur przez pana Jaśkowskiego wynika z samotności starszego człowieka. I jak w każdym odzywa się potrzeba bycia wśród ludzi, w grupie. A jeśli do tego ktoś słucha/czyta czy pokazuje swoją uwagę… to mówca czuje się ważnym. Uznanie w grupie jest jak narkotyk – wciąga i uzależnia. Potrzeba kolejnych dawek uznania, i biedny człowiek brnie w coraz większe bzdury. Emocje przesłaniają zdolność do analizowania wiarygodności faktów. I pan Jaśkowski wypowiada kolejne kwestie, by być słuchanym. Osamotniony, stary człowiek, szukający więzi z ludźmi. Już bez hamulców, bez samokrytyki? I jak widać po komentarzach w załączonym wyżej fragmencie, agresja rodzi jeszcze większą agresję. Złe myśli i faktoidy roznoszą się jak chorobotwórcze wirusy i jak plotki.

Komentarze jeszcze bardziej smutne. Efekt narastającego języka nienawiści i budowania wspólnoty przez nienawiść do wroga (rzeczywistego lub całkowicie wymyślonego). Napędzająca się wzajemnie grupa w poszukiwaniu więzi i społecznego uznania. Na jak długo to będzie spajać? I jakie skutki samej grupie przyniesie? Jak się zużyje jeden wróg, to skoczą sami sobie do gardeł. Albo zainteresują się kolejną teorią spiskową….

Bezrefleksyjne teorie spiskowe… są efektem społecznego mózgu człowieka. Być unikalnym strażnikiem tajemnicy (teoria spiskowa) i mówić/pisać tak, by ktoś słuchał. Wtedy mówca czuje wieź społeczną, czuje się dobrze.Tak też można, ale nic dobrego z takiej strategii nie powstaje. Rośnie frustracja. 

Ostatnio pokazane badania wskazują, że spadła sympatia Polaków do wszystkich narodów (badanych). A ciekawe jak z sympatią do nas samych? Chyba też ten sam język nienawiści, kreowany przez liderów partyjnych i usłużne media. Dla chwilowego zysku. Ale jest jak z piciem wódki, chwilowa poprawa humoru… a potem duży kac z bólem głowy. Społecznie w Polsce ten „kac” jest coraz bardziej odczuwany w postaci rosnącej niechęci do innych i samych siebie (ciągle trzeba wynaleźć nowego wroga by mieć kogo nienawidzić).

Chorobotwórcze wirusy czy bakterie mogą być przyczyną dużych epidemii. W przeszłości wielkie epidemie dziesiątkowały ludność Europy (ale i zapewne innych kontynentów też). Język nienawiści osłabia całe społeczności, nasila agresję, która przybiera nierzadko fizyczną postać… a czasem wojny i ludobójstwo. Niech przykładem będzie antysemityzm i Holokaust. A jeśli spojrzymy na współczesny świat to w każdym dziesięcioleciu znajdziemy przemoc i ludobójstwo z nienawiści do najprzeróżniejszych grup społecznych, etnicznych czy wyznaniowych. 

A na koniec mały cytat, odnoszący się do rocznicy marca 1968 i przemówienia Gomułki „(…) szybko zobaczymy, że znacznie więcej miejsca poświęcił atakowi na inteligencję, zwłaszcza na niepokornych pisarzy, niż na syjonistów. Dziś, gdy nie brakuje polityków szczujących „zwykłych ludzi” na  elity za rzekome – jak się mówiło w PRL – „oderwane od mas”, warto o tym przypomnieć.” (Prof. Dariusz Stoła, Tygodnik Powszechny,  nr 11.2018, artykuł „Kraj, w którym nie mogli być Polakami”, 

Szczepionki bronią nas przed epidemiami. A co nas obroni przez nienawiścią? Jakie „szczepionki” duchowe? I żeby uchronić przed epidemią potrzebna jest duża „wyszczepialność”. 

29386647_10214283011982567_8802529386784944496_n