Homo sapiens sponiewieramy przez historyka

Nie jestem statystycznym Polakiem – lubię czytać. I to przede wszystkim literaturę faktu. Właśnie skończyłem kolejną „cegłę” Normana Daviesa pt. „Na krańce świata. Podróż historyka przez historię”. Wspaniała lektura, 824 strony, a czyta się lekko z przyjemnością i mocno edukacyjnie ! Rozochocony zabrałem się za kolejną książkę, kupioną w okresie świątecznym. I niestety poległem przy trzecim rozdziale.

Ewolucja człowieka oraz wzajemne przenikanie się ewolucji biologicznej i kulturowej jest fascynującym tematem. W ostatnich latach, dzięki badaniom genetycznym oraz odkryciom skamieniałości, dużo się nowego pojawiło. Powstały także bardzo ciekawe teorie dotyczące powstania mowy i wykorzystania ognia do przygotowywani pokarmu. Koncepcje te bazują na wielu szczegółowych odkryciach z różnych dziedzin ale i na bardzo oryginalnych przemyśleniach. Dzieje się więc dużo i można czytać kolejne, ciekawe pozycje.

Przechodząc między półkami w księgarni, pośród wielu interesujących, nowych pozycji (z żalem nie kupiłem… na razie!) , zauważyłem „Sapiens. Od zwierząt do bogów” Yuvala Noaha Harariego. Przejrzałem spis treści – zapowiadał ciekawą lekturę. Zajrzałem na ostatnią stronę okładki… i zmroził mnie notoryczny błąd humanistów „homo sapiens”. Dlaczego w książce, wydanej przez poważne wydawnictwo PWN i PZWL znajdują się tak podstawowe błędy? Przecież naukowa nazwa gatunku człowieka brzmi Homo sapiens ! Pisany z dużej litery i kursywą (tak, wiem popełniłem błąd językowy, poprawnie powinno być dużą literą – razi dusze humanistów i językoznawców?). Czy reklamowany bestseller może zawierać takie błędy? Szybko poszukałem w treści nazw gatunkowych i wyłowiłem poprawnie zapisane Homo erectus, Homo floresiensis itd. Uf, to pewnie tylko błąd wydawnictwa i osoby mało kompetentnej, która pisała reklamową treść okładki. Kupiłem.

Wczoraj zacząłem czytać. I się przeraziłem w tekście notorycznie pojawia się „homo sapiens”. Wynika z tego, że to chyba albo poważny błąd tłumacza (Justyn Hunia) albo wydawnictwa albo… samego autora. Musiałbym dotrzeć do oryginalnego hebrajskiego a potem angielskiego wydania. Czytałem dalej i niesmak się pogłębiał. Ewidentnie autor popełniał błędy nie tylko w nazwie gatunkowej człowieka ale i w licznych uproszczeniach biologicznych.

Yuval Noah Harari – ktoś to jest? Szybko na Wikipedii znalazłem biogram i dorobek. To historyk (to teraz rozumiem te błędy). Nawet w haśle na polskiej Wikipedii o autorze były błędy z pisownią Homo sapiens. Szybko poprawiłem. Widać hasło do Wikipedii pisał także jakiś „humanista”, wzorując się na wydanej książce. To wskazuje, że błędy popełniane przez poważane i wiarygodne wydawnictwo łatwo się rozchodzą. Nawet jeśli w oryginale był błędny zapis to PWN na etapie tłumaczenia i przygotowania do druku mogło poprawić! Pośpiech jest złym doradcą i wrogiem solidności. Ewidentnie książka jest merytorycznie (to wina autora) i stylistycznie (językowo) niedopracowana (to pewnie wina tłumacza).

mapka

Jakość książki widać po załączonej ilustracji. To nie tylko błędnie zapisana nazwa naukowa człowieka, ale i błędnie zamieszczone objaśnienia. W tej postaci jest bzdurą. Tylko podstawowa wiedza o ewolucji hominidów pozwala stwierdzić, że zasięg występowania neandertalczyka jest tam, gdzie sugeruje owa mapa „inne gatunki człowieka, 100 tysięcy lat temu”. Homo sapiens chyba jest dobrze oznaczony. Pisze chyba, bo tylko domyślam się intencji autora.

Nie mam nic przeciwko temu, żeby historycy pisali rozprawy o ewolucji Homo sapiens, zwłaszcza jeśli jest to opowieść o ewolucji biologicznej i ewolucji kulturowej (tu przecież pojawia się historia). Ale wypadałoby poprawnie pisać przynajmniej nazwy gatunkowe. Bo przecież ma znaczenie czy napiszemy lud czy lód. Wymawia się tak samo, ale znaczy coś innego. Podobnie z Homo sapiens – w tej postaci to nazwa gatunkowa, a w formie „homo sapiens” to określenie stylistyczne tak samo jak homo faber czy homo ludens. Sposób zapisu zmienia sens i treść. W teście jest często fraza „homo sapiens”. Tłumacz polski mógł to w wielu miejsca zastąpić „człowiek” lub „ludzie”. Sens byłby poprawny a nie raziło by kłującym w oczy błędem pojęciowym i ignorancją biologiczną.

Temat jest ciekawy, ale lektura okazała się mordęga, bo ciągle w oczy kłuło, np. „a Chińczycy geny [odziedziczyli] Homo erectusa” – nazw naukowych się nie odmienia. Bardzo ciekawie zapowiadająca się w książce „rewolucja poznawcza” opisywana jest za pomocą takich sformułowań „Można by to nazwać mutacją Drzewa Wiedzy. Dlaczego wystąpiła ona w DNA homo sapiens, a nie neandertalczyków?”.

W książce pojawiają się porównania także oderwane od rzeczywistości przyrodniczej, bo wielokrotnie autor podaje przykład lwa „podchodzącego stado bizonów”. Już zastanawiałem się czy autor ma głęboką wiedzę przyrodniczą i odnosi się do stanu w Ameryce Północnej sprzed okresu wyginięcia lwów na tym kontynencie. Nie, nie o to chodzi, tylko o brak elementarnej wiedzy: lwy żyją w Afryce (i Azji były jeszcze nie tak dawno) a bizony w Ameryce Północnej. Ale dla autora to bez różnicy…. Chyba, że tłumacz źle przetłumaczył, może to chodziło o afrykańskiego bawoła?

Wiedza przyrodnicza z zakresu ekologii, ewolucji, antropologii, etologii jest raczej powierzchowna i popkulturowa. Coś na pewno czytał i chciał opowiedzieć swoją historię. Tyle, że trudno czytać, gdy trafia się na takie fragmenty: „Dane, jakimi obecnie dysponujemy, wskazują, że zmiany we wzorcach społecznych, wymyślanie nowych technologii i zasiedlanie obcych środowisk były raczej wynikiem mutacji genetycznych i presji środowiska niż inicjatyw w sferze kultury.” Nie wiem jakiego skrótu myślowego użył autor, ale wychodzą z tego bzdury. I ignorancja biologiczna. Raczej jest to pisarstwo odtwórcze, mało wartościowe. „Tak jak długo Homo erectus [znamienne, że nazwy gatunkowe innych gatunków z rodzaju Homo pisane są poprawnie, a tylko Homo sapiens jest sponiewierany] nie ulegał dalszym mutacjom genetycznym, jego kamienne narzędzia zasadniczo nie zmieniały się – i to przeszło milion lat!”. Tak jakby postęp kulturowy wynikał z mutacji genetycznych…. To ogromne uproszczenie !

Gdy w trzecim rozdziałem trafiłem na „Teoria genu „objadania się” cieszy się powszechnym uznaniem”, to się załamałem. Totalne uproszczenia innych, znakomitych lektur, które niedawno czytałem. „Nastanie rolnictwa i przemysłu stworzyło parasol ochronny osobnikom o niskiej inteligencji. Pracując w charakterze nosiwody albo przy linii montażowej, można było przetrwać i przekazać swoje kiepskie geny kolejnym pokoleniom.” Poległem. Dalej niż do połowy trzeciego rozdziału nie dobrnąłem.

Stanowczo odradzam kupowanie książki Harariego „Sapiens. Od zwierząt do bogów.” Przytoczyłem tylko mały fragment dostrzeżonych błędów. Tematyka jest ciekawa, polecam znakomite książki: np. Adama Rutherforda „Krótka historia wszystkich ludzi którzy kiedykolwiek żyli”, Robina Dunbara (w bibliografii opisywanej książki nazwisko tego autora raz napisane jest poprawnie, a raz z błędem i to przy tej samej książce) „Człowiek – biografia” oraz „Nowa historia ewolucji człowieka”. Czy chociażby „Homo przypadkiem sapiens” Konrada Fiałkowskiego i Tadeusza Bielickiego. Jest jeszcze kilka innych, niezwykle wartościowych – sami znajdziecie.

Na koniec mała refleksja. „Sapiens” to pozycja mocno przereklamowana. Szkoda, że dotarła do bardzo wielu czytelników na całym świecie, bo upowszechnia nie tylko drobne błędy w pisowni nazw gatunku Homo sapiens (niestety nagminne u humanistów!) ale i sporo płytkich i błędnych koncepcji biologicznych. Wręcz archaicznych. Napiszę wprost – książka szkodliwa. I wtórna. Ale mocno reklamowana jako międzynarodowy bestseller, polecany przez wielkich tego świata (Barack Obama, Mark Zuckenberg i Bill Gates).

Druga refleksja jest także, że potrzeba jest powszechnej edukacji biologicznej, także skierowanej do samych naukowców. Wiedza biologiczna szybko się zmienia, postęp naukowy jest naprawdę szybki. I szkoda by w różnych książkach interdyscyplinarnych upowszechniane były stare, nieaktualne koncepcje ewolucyjne. W tym dotyczące człowieka. I mam na myśli trzecią kulturę a nie tylko proste upowszechnianie nauki (o tym niebawem napiszę szerzej i opowiem na ciekawym seminarium w Łodzi).

Może kiedyś przeczytam całego „Sapiensa”. Teraz z przyjemnością czytam „Tajemnicze życie grzybów” Roberta Hofrichtera (tłumaczenie Monika Kilis, Bartosz Nowacki).

WP_20171221_14_50_42_Pro

Dodaj komentarz