Kiedyś fizycy wyliczyli, że trzmiel ma za małe skrzydła, żeby fruwać. Ale trzmiele o tym nie wiedzą i dlatego fruwają. To nie jest jednak przykład ingnorancji naukowców. To przykład sprawdzania teorii: jeśli przyjąć takie a takie założenia to należy spodziewać się takiego a takiego skutku, rezultatu. Jeśli obserwacje nie zgadzają się z modelem, to znaczy, że jeszcze jakiś czynnik musi uczestniczyć w zjawisku. To znaczy, że coś nam umyka, że coś pominęliśmy.
Od lat młodzieńczych niepokojąco fascynowała mnie istota życia. Czym ono jest, jaka jest jego istota i jak to się ma do ewolucji wszechświata. Na studiach wykradałem czas, czytając samodzielnie różne przypadkowo zadobyte dzieła i rozważania. Wykradałem, bo między obowiązkowym wkuwaniem rzeczy niepotrzebnych…
Nurtował mnie problem entropii i drugiej zasady termodynamiki. Coś mi się tu mocno nie zgadzało w konfrontacji z życiem (w sensie biologicznym). Entropia powinna wrastać, a więc spadać uporządkowanie. Ale przecież w całej swojej historii życie to wzrost uporządkowania. Przez lata zajmowania się chruścikami, gdzieś na obrzeżach ciągle do tego wracałem. Teraz jestem coraz bardziej przekonany, że we współczesnej filozofii coraz więcej do powiedzenia ma biologia. A do wszechświata można przystawiać model biologiczny – model organizmu.
Dzisiaj zacząłem czytać książkę Seana Carrolla, pt. "Stąd do wieczności i z powrotem. Poszukiwanie ostatecznej terorii czasu". Jak czytam, to piszę… na marginesach książki, czasem w notatniku. Teraz robię mały wyjątek w blogu (no cóż, lubię eksperymentować). Moje pisanie ołówkiem po książce jest jakimś sposobem dyskutowania, przetrawiania intelektualnego. Dla mnie książka jest dialogiem z autorem, z jego wypowiedziami, a nie nabożnym, nietykalnym piedestałem. Na cudzych książkach i tych z biblioteki nie bazgrzę (nie bójcie więc mi swoich książek pożyczać – ja także nie lubię, gdy ktoś moje książki napisami bezcześci). W razie potrzeby robię ksero i tam sobie gllossuję.
No ale wróćmy do czasu, entropii i książki Carrolla. "Jak wiadomo, z jajka można stworzyć omlet, ale nie można omletu zamienić w jajko. (…) Entropia w miarę upływu czasu wzrasta lub co najmniej pozostaje stała (…). A powód, dla którego entropia chce wzrastać, jest zwodniczo prosty: Jest więcej sposobów wprowadzania nieporządku niż sposobów zaprowadzania porządku, dlatego (jeśli nic poza tym sie nie zmienia – podkreślenie S.Cz.) układ uporządkowany będzie w sposób naturalny dążyć do stanu bardziej nieuporządkowanego. Nie tak trudno rozbić jajko, ale delikatne poskładanie go z powrotem do pierwotnej postaci leży poza naszymi możliwościami."
Przeciętna kura o tym nie wie i niemalże codziennie składa (dosłownie i w przenośni) jedno jajko… Owszem, to nie jest to samo, rozbite jajko, – jest nowe. Ale to tylko wskazanie, że trzeba być ostrożnym z fizycznymi, entropijnymi uogólnieniami.
Jak to się dzieje, że powstaje uporządkowane życie, i w miarę histrii biosfery życie staje się coraz bardziej złożone, skomplikowane? Czyli jest to pytanie o to "jeśli nic poza tym się nie zmienia", a odwołując się do wstępu, "dlaczego trzmiel fruwa, mimo że nie powinien"?
Gdzieś w głębi siebie od ponad 20 lat przeczuwam odpowiedź. Ciągle tylko nie potrafię tego nazwać, wyartykułować, poprawnie i jednoznacznie opisać, aby tym samym dać szansę innym na dialog z tymi przemyśleniami. Oderwane i luźne kroki… ciągle jestem daleko…