Dziennikarz i naukowiec – dwa różne zawody a jednak mocno podobne. Misja zbliżona ale różne formy wypowiedzi.
Celem jednego i drugiego jest obiektywne poznanie i obiektywne relacjonowanie. Dziennikarz i naukowiec są przedłużeniem zmysłów i umysłu społeczeństwa: oczami dziennikarza i naukowca myślimy, słyszymy, poznajemy odległe światy. Dzięki ich pracy możemy być w wielu miejscach na raz. Szybka podróż, lub wykorzystanie specjalistycznego sprzętu.
Zdonie z koncepcją Marshalla McLuhana media są przedłużeniem człowieka, przedłużeniem zmysłów. Dziennikarz i naukowiec to społeczne wyspecjalizowane narządy zmysłu całego społeczeństwa.
Dziennikarz i naukowiec – inna metodologia (choć podobna, ewolucyjnie wywodząca się z tej samej ludzkiej ciekawości) i inny styl relacjonowania, opowiadania. Literatura stawia bardziej na estetykę opowieści, nauka na obiektywizm (nawet kosztem piękna języka). Dziennikarstwo jest gdzieś pomiędzy: ma być obiektywnie ale i pięknie opowiedziane.
Naukowiec jest bardziej wyspecjalizowany (wąska dziedzina, ciągle to samo), dziennikarz ciągle obraca się w szerokim zakresie tematycznym. Dlatego dziennikarz musi być erudytą i w rezultacie na niczym się nie zna dokładnie (w uproszczeniu). Naukowcy erudytami w nauce byli w Oświeceniu. Wtedy jeszcze się dało. Teraz specjalizacja i przyrost wiedzy jest zbyt duży, by móc ogarnąć wszystko. Co roku ukazuje się chyba milion nowych publikacji naukowych. Tego nie da się ogarnąć. Dlatego w nauce specjalizacja coraz bardziej się pogłębia.
Naukowiec i dziennikarz mówią (piszą, komunikują) do innych odbiorców: naukowiec do innych specjalistów (innych naukowców z danej dyscypliny), a więc jego język jest żargonowy, specjalistyczny, z dużym kontekstem wiedzy (niewypowiedzianej, ale do niej się odwołuje), dziennikarz – do szerokiego odbiorcy a więc język musi być prosty a trudne terminy objaśnione. Inne więc formy tekstów pisanych, sposobów komunikacji. Ale istota pozostaje ta sama – komunikacja treści społecznie przydatnych. Emocje w gatunkach dziennikarskich są po to, aby wzbudzić zainteresowanie, w tekstach naukowych jest ich mniej, bo sięgają po nie już zmotywowani, poszukający czegoś konkretnego. Ale i to się zaczyna zmieniać za sprawą nie tylko trzeciej kultury i popularyzacji nauki.
Skoro następuje hybrydyzacja mediów, to może będzie nowe wymiksowanie stylów? Naukowcy sięgają po nowe formy, by zainteresować obywateli finansowaniem badań. Obywatel, żeby chciał finansować badania naukowe, musi je rozumieć oraz rozumieć ich sens i cel. Dlatego naukowcy, jako coraz bardziej rosnąca grupa zawodowa, muszą i chcą coraz bardziej komunikować się z szerokim odbiorcą. Muszą więc nauczyć się nowego stylu przekazu obiektywnej wiedzy. Muszą wyjść z koleiny jednego stylu i rytuału komunikacji i nauczyć się także stylów typowo dziennikarskich. Z drugiej natomiast strony dziennikarze, chcący pisać o nauce i wykorzystywać popularyzację wiedzy… muszą się dokształcać w konkretnych dyscyplinach naukowych. By rozumieć to, o czym piszą.
Hybrydyzacja jest w jeszcze jednym wymiarze. We współczesnym świecie nie tylko dziennikarz musi umieć więcej (czytaj o dziennikarzach fotografujących i filmujących), ale i naukowiec musi umieć dużo więcej.
Dziennikarskie massmedia czyli środki masowej komunikacji bardzo się zmieniają. Odbiorca jest coraz bardziej zróżnicowany i zindywidualizowany (polecam np. książkę Karola Jakubowicza „Nowa ekologia mediów. Konwergencja a metamorfoza”).
Dziennikarz jest sprawozdawcą. Jest oczami dla innych. Bo samemu się wszędzie nie pojedzie. Dziennikarz jest (a przynajmniej powinien być) specjalistą w zbieraniu, opracowaniu i upowszechnianiu informacji. Powinny być one obiektywne. Ale gdy dziennikarz staje się nauczycielem, politykiem, kaznodzieją, mędrcem – wychodzi ze swej funkcji. A dzieje się to od wielu lat, nie tylko obecnie. Mylenie funkcji jest powszechne – politycy też uważają się za dziennikarzy. Ostatnio nawet za dziennikarzy podają się szantażyści i przestępcy. Groźne jest mylenie stylów: felieton, reportaż, opinia, wywiad, refleksje, szantaż. Nie ma problemu w tym, że hydraulik czy piłkarski kibic idzie do teatru. O ile dostosuje formę swojego ubioru i zachowania do miejsca. Nie ma więc problemu w tym, że ludzie wykonują różne zawody, nawet symultanicznie. Ale przyjmując rolę dziennikarza trzeba przyjąć i rzetelny, dziennikarski styl relacjonowania. Czytelnik powinien wiedzieć (odczytać) ze stylu jaka to wypowiedź, i czy to pisze obiektywny dziennikarz czy emocjonalny, subiektywny mentor, kaznodzieja, polityk. Tak samo, jak idąc do sklepu oczekujemy, że na półce z makaronami będzie makaron, a napis na opakowaniu odzwierciedlać będzie zawartość. Nie chcemy niespodzianek: kupując konserwę rybną po otwarciu znaleźć zielony groszek lub mielonkę turystyczną.
Groźni są „dziennikarze”, którzy uważają, że mają monopol na pouczanie ludzi. Naukowcy zresztą też. Medialni celebryci… nie są dziennikarzami. Każdy, gdy coś powie lub napisze, myśli że jest dziennikarzem… pomieszanie z poplątaniem. Winę za ten stan rzeczy ponoszą zarówno media jak i odbiorcy. Mniejsze jest zapotrzebowanie na informacje, bo są za darmo jak ulotki z supermarketu w skrzynce pocztowej. W rezultacie jest mniej pracy dla rzeczywistych dziennikarzy. Ich miejsce zajmują tańsi, niewyrobieni warsztatowo stażyści i … pospolite ruszenie bez warsztatu. Zamiast wywiadu z politykiem sam polityki pisze a forma przybiera wygląd obiektywnego wywiadu czy reportażu. Służby i kelnerzy podrzucają podsłuchy, które dalej „robią” za dziennikarstwo śledcze lub reportaż.
Mniej jest czasu na sprawdzenie tekstów, dźwięków, filmów, faktów (pośpiech i mało pieniędzy na etaty), mniej czasu na obiektywizm i wysłuchanie racji, wizji, punktów widzenia dwóch stron (żeby było obiektywnie a nie propagandowo). Mniej czasu na próbę weryfikacji informacji (tak jak naukowiec weryfikuje obserwacje i wyniki eksperymentów). Nawet w dziennikarstwie otaczają nas tandetne jednorazówki.
Profesjonaliści to rzetelność, obiektywizm, że prawda, że sprawdzone a nie tylko wymyślone. Dziennikarz to nie literat. Bo czym innym „jest napisane to i tu” (ze skomentowaniem wiarygodności owego "tu") a czym innym „jest”. W pierwszym jest tylko stwierdzenie faktu, w drugim daleko idąca interpretacja.
Wśród naukowców też są nierzetelni, też jest mylenie gatunków literackiej komunikacji naukowej, wychodzenie z roli. Naukowiec jest tylko specjalistą w swej dziedzinie, a nie w każdej swojej tematyczne wypowiedzi. Nie powinien ulegać pokusie i stosować tytułu naukowego w każdej sytuacji a tylko w wyjątkowych przypadkach, wtedy gdy rzeczywiście wypowiada się jako ekspert. Jest to trudne i wiem coś o tym. Stopień naukowy jest potwierdzeniem specjalizacji. Udzielam różnych wypowiedzi, czasem na tematy odbiegające od specjalności i kompetencji. Dziennikarze nie zawsze przesyłają tekst do autoryzacji. Często lubią wstawiać tytuł, aby podkreślić „eksperta”, mimo że w konkretnym przypadku ekspertem nie jestem. Ale ładniej wygląda.
Naukowcy także wychodzą z roli, stając się politykami i kaznodziejami, że wspomnę z przeszłości Łysenkę a ze współczesności Dawkinsa. W dużej części to nie tylko ich wina, ale i różnych środowisk, które dodają sobie autorytetu wpisując na sztandary naukowców. Każdy ma prawo do wypowiedzi w różnych tematach. A przecież nie zawsze wypowiada się jako naukowiec. Często wbrew intencjom i wbrew woli występuje poza swoją specjalnością jako ekspert od wszystkiego.
Profesjonalizm – zgodnie z rzemiosłem, ze sztuką czy to dziennikarską, czy naukową.
Podobieństwo jest duże. Osobiście jestem i dziennikarzem i… naukowcem. O może raczej bywam. Sądzę, że naukowcem się bywa… wtedy, gdy się odkrywa. Tytuł i stopnie naukowe pozostają na stałe, jak kiedyś tytuły szlacheckie przy nazwisku….