No to lecę, pa (żagiew ruda i pracowite lato ekologa)

Fajnie jest być uczniem – bo ma się wakacje. Żeby to jednak docenić, trzeba wydorośleć. Bo w wieku dziecięcym chcemy być przecież dorosłymi! Rytm pracy biologa środowiskowego wyznaczają pory roku i aktywność owadów (mojego obiektu przyrodniczego i badawczego). Nie da się ani przyspieszyć ani opóźnić. Pokazuje to, jak bardzo ulegamy złudzeniu, że człowiek wszystko może i że opanował przyrodę. Mimo techniki dalej żyjemy rytmem przyrody, rytmem od nas niezależnym. Dalej ulegamy żywiołowi i po ulewnych deszczach czy gradobiciach uczymy się pokory.

Ale ja nie narzekam. Lubię swoją pracę terenową. Pozwala cieszyć się prowincją. I daje szansę na robienie zdjęć. Tak jak tej ważce – zwanej żagiew ruda (Aeshna isoceles) – która wdzięcznie pozowała nad Jeziorem Legińskim w Łężanach. To typowy gatunek nizinny, zamieszkującym głównie trzcinowiska wokół starorzeczy (i jak na Pojezierzu – trzcinowiska jeziorne). Spotkać ją można czasem nad wolno płynącymi strumieniami i rowami. Żagiew ruda (z rodziny żagnicowatych) to gatunek umiarkowanie pospolity. Najczęściej spotkać go można w północnej i zachodniej Polsce, ale lokalnie i w innych częściach kraju. Larwy rozwijają się w jeziorach, żwirowniach i gliniankach, starorzeczach i torfiankach.

W dzieciństwie obserwowanie przyrody było spontaniczne, bez zobowiązań, pisania raportów i publikacji. Ot tak, z zachwytu i ciekawości. Moje obecne wyprawy terenowe, jakkolwiek zawodowe, to dają szansę na wyrwanie się z miasta i pobycie na prowincji, w bezpośrednim zapachu łąk, rzeczek i lasów. Z brzęczeniem much i kąsaniem komarów czy nawet ślepaków….

No to lecę znowu w teren. Bez internetu. Co ma swoje dobre strony wyciszenia i oderwania. Ale wrócę. Jak kiedyś jako uczeń z wakacji u babci na wsi. Zapamiętując przygody i zapach kija leszczynowego, stanowiącego wędkę. I zapach mleka z wieczornego udoju, przecedzanego w wiadrze.  

Polowiec szachownica, czyli o ociepleniu klimatu

polowiec_szachownica

W upalne letnie dni często będziemy wspominali wycięte drzewa w mieście (teraz dawałyby błogi cień) oraz dyskutowali o zmianach klimatu. Pogoda ze swej natury jest zmienna. O zmianach klimatu wnioskować można jedynie na podstawie długoletnich obserwacji i analizy wielu danych. Ludzka pamięć jest zawodna. Starsi ludzie, wracając wspomnieniami do swego dzieciństwa i młodości, subiektywnie idealizują przeszłość.

Wieloletnie obserwacje stanu pogody prowadzone są od lat przez meteorologów. Na podstawie analizy tych pomiarów można wnioskować o ocieplaniu się klimatu. Ale analizy są trudne, złożone i skomplikowane. Dobrym wskaźnikiem zmian w klimacie są organizmy żywe, które możemy potraktować jako swoiste bioindykatory. Wychodzimy z założenia, że gatunki przystosowane są do środowiska. Wraz ze zmianami w tym środowisku spodziewać się możemy zmian w składzie gatunkowym: jedne będą zanikały (lokalnie lub globalnie wymierały), inne będą się pojawiały w wyniku zmian zasięgu występowania. Obecność tych gatunków jest dobrym wskaźnikiem zmian klimatu i obrazuje uśrednione warunki klimatyczne, niezależne od krótkich wahnięć pogodowych.

Przykładem kompleksowych i dobrze przeprowadzonych analiz jest „Atlas rozmieszczenia ważek (Odonata) w Polsce”, autorstwa czterech odonatologów: Rafała Bernarda, Pawła Buczyńskiego, Grzegorza Tończyka i Jacka Wendzonki, wydany w 2009 roku. Z bogatych danych wynika m.in., że mniej więcej od ostatniej dekady XX w. część gatunków zmienia zasięgi występowania: jedne gatunki („południowe”) swoimi zasięgami przesuwają się na północ, inne („północne”) wycofują się na północ. Z danych tych wynika, że klimat w Polsce się ostatnio nieco ocieplił z widocznymi skutkami w przyrodzie.

Analiza zmian zasięgów nie jest łatwa. Bo trzeba odróżnić zmiany klimatu od innych zmian antropopresji. Na dodatek przyroda działa z pewnym opóźnieniem a gatunki… stale się przystosowują do środowiska. To nieco inne spojrzenie na darwinizm: gatunki wcale nie są przystosowane do środowiska a jedynie ciągle się przystosowują. W zasadzie to subtelna i akademicka różnica…

Na zdjęciu piękny motyl polowiec szachownica Melanargia galathea z rodziny Satyridae (oczennicowate). Tego lata licznie widziałem polowca szachownicę w okolicach Łężan, czego ilustracją jest zamieszczone zdjęcie. A jeszcze niedawno nie występował w naszym regionie. Kiedy zaczynałem studia na początku lat 80. dwudziestego wieku kojarzony był raczej z Wielkopolską i południem Polski. Na Warmii i Mazurach wtedy nie widywałem (ja nie widywałem, ale to wcale nie znaczy, że nie było – żeby być bardziej precyzyjnym w kwestii jednostkowych obserwacji). Jeszcze w niektórych opracowaniach znaleźć można taką wzmiankę: „gatunek w Polsce występuje na niżu i przedgórzu. Brak jest tylko tego motyla w górach i Polsce Północno-Wschodniej – najdalej na północny-wschód motyl ten jest notowany na Pojezierzu Iławskim”. Nowsze książki zaznaczają tylko, że nie występuje jedynie w regionie północno-wschodniej Polski (gdzieś w okolicach Suwalszczyzny). Ale nie wiem czy i to jest jeszcze aktualne. Ja polowca szachownicę po raz pierwszy na żywo widywałem wiele lat temu na Mazowszu, w okolicach Płocka i uroczej rzeki Skrwy. Teraz nawet i na Warmii i Mazurach stał się relatywnie pospolity.

Przyroda się nieustannie zmienia. Świat jaki widzieli nasi przodkowie jest już inny. Nie całkiem, ale w części. Słuchamy nieco innych odgłosów przyrody, patrzymy na nie całkiem takie same gatunki. Oczywiście nie tylko za sprawą zmian klimatu ale i innych procesów.

Wróćmy jednak do polowca szachownicy. Jest to gatunek pochodzący ze strefy lasostepów. Komfortowe warunki znajduje na suchych łąkach. W Łężanach w takim miejscu, na suchych łąkach położonych na morenowym wzniesieniu, na „nieużytkach”, widziałem go licznie na początku lipca. Motyl ten nie unika siedzib ludzkich, można go spotkać nawet na śmietniskach… o ile nie został wyniszczony pestycydami. Obecność tego (jak i innych gatunków) jest dobrym sygnałem, dotyczącym „ekologicznego zdrowia” naszego regionu. Przynajmniej fragmentów.

Ciekawy jest sposób składania jaj. Zazwyczaj samica składa jaja na liściach roślin, ale jaja często spadają na ziemię. Czasami są składane w locie. Gąsienice polowca szachownicy żerują w nocy, już od września. Żerują na różnych trawach (tymotka, stokłosa, perz). Po przezimowaniu larwy (czyli gąsienice) wracają do aktywności pokarmowej. Przepoczwarczenie następuje w czerwcu. Samice pojawiają się później od samców.

Wakacyjne obserwowanie przyrody może wiele o świecie nam powiedzieć. Trzeba tylko ciekawości i dociekliwości. Przydatny jest także aparat fotograficzny (i notatnik). Po powrocie z wakacji lub wycieczki, w domu i z dostępem do internetu, sprawdzić można co takiego widzieliśmy. I mam na myśli nie tylko obiekty ale i procesy przyrodnicze. Te ostatnie trudniej zobaczyć, bo poza obserwacjami potrzeba jest wnikliwa analiza i wyciąganie wniosków. Tak jak z wnioskami o ocieplaniu się klimatu i roli gazów cieplarnianych, jak i skutków zbytniego wycinania drzew w mieście. Drzewo wycina się szybko… a rośnie długo. Antropogeniczne ocieplenie klimatu trwa długo. Ale odwrócenie skutków także będzie wymagała wielu lat uciążliwej działalności. Taniej byłoby zapobiegać, ale to wymaga wyobraźni, zaufania do nauki i odwagi w podejmowaniu trudnych decyzji. Wyobraźnia i dobre teorie naukowe zaoszczędzić mogłyby wielu strat i kłopotów. Finansowanie nauki nie jest filantropią… Szkoda, że tak rzadko się o tym pamięta.

Śmierć w sieci, czyli o internecie i kołoszu wielobarwnym

koloszdwubarwny

To co zbawienne może być destrukcyjne. Bo wszystko wymaga umiaru. Nawet trucizna w niewielkiej ilości może być lekarstwem oraz lekarstwo dawkowane w nadmiarze może być trucizną.

Internet jest bez wątpienia dobrodziejstwem i użyteczną usługą. Ale czy nie spędzamy w internecie i przed komputerem zbyt dużo czasu? Czasu bezproduktywnego, siedzenia dla samego siedzenia, kosztem innej aktywności? Uwięzieni w sieci częściowo zamieramy… tak jak tak pszczoła w pajęczej sieci. Mnie się to niestety zdarza…

Samochód jest użyteczną maszyną… ale przyzwyczajając się do wygody staje się dla nas fetyszem statusu społecznego i szkodliwą bezaktywnością. Dzięki samochodom możemy przeprowadzić się na przedmieścia, aby mieszkać w ciszy i blisko przyrody, w domu z ogródkiem. Ale codziennie dojeżdżając do pracy niejednokrotnie spędzamy do 2 godzin za kierownicą (w blaszanym pudełku). A to, jak dowiedli naukowcy, jest szkodliwe dla zdrowia i skutkuje krótszym życiem. Nie rekompensuje tego wypoczynek w ogrodzie…

Badania terenowe są dla mnie znakomitym pretekstem i okazją do ucieczki sprzed komputerowego monitora i okazją do pobycia w przyrodzie (pieszo i na rowerze). Chodzimy na grzyby… aby być bliżej przyrody, a zbieractwo jest swoistym uzasadnieniem i motywacją do wyjścia z domu. Podobnie z wędkowaniem. Może warto zachęcać do obserwacji przyrodniczych i do udziału w społecznych badaniach naukowych: monitoringu i inwentaryzacji przyrodniczej, we współpracy z uniwersytetami? Sensowność takich działań będzie znakomitym uzasadnieniem wyjścia na łono przyrody…

Chodząc po uprawach wierzby oraz w pobliżu tych upraw (w badaniach nad bioróżnorodnością) mam okazję patrzeć na przyrodę taką jaką jest, a nie za pośrednictwem internetu. Zdjęcie powyższe, to jedno z wielu wycieczkowych pamiątek.

Na zdjęciu kołosz wielobarwny (Aculepeira ceropegia), pająk z rodziny krzyżakowatych. Na zdjęciu z okolic Łężan jest i pszczoła, co życie w sieci straciła. Kołosza można spotkać na łąkach, skrajach dróg, skrajach lasów i zadrzewień. Jest stosunkowo rzadkim gatunkiem. W internecie można w kilka sekund znaleźć zdjęcie i informacje o tym  stawonogu. Ale bez porównania czym innym jest spotkać go w przyrodzie, mimo, że trzeba się przy tym dużo nachodzić i długo szukać. Szybciej nie znaczy lepiej. Szybciej często oznacza powierzchowność.

Lotnica zyska w Łężanach. Tytuł jak z tabloidu?

lotnicazyska

Nazwy i słowa mogą być mylące, jeśli potraktujemy je powierzchownie i bez wnikania w sens czy znaczenie. Tytuł wpisu może być niezrozumiały dla wielu. Bo o jaką lotnicę chodzi i co ona ma zyskać w Łężanach na Warmii? Lotnisko tam jakieś budują? Pałac zmienił właściciela czy może spadkobierca się o swoje upomina? W tytule zawarta jest nazwa gatunkowa motyla, znajoma jedynie dla nielicznych, dla entomologów i lepidopterologów (lepidopterolog to taki entomolog, który zajmuje się motylami, po łacinie zwanymi Lepidoptera). Dla większości zjadaczy powszedniego chleba nazwa bardziej kojarzyć się będzie z jakimiś sensacjami z tabloidów. Ale różnorodność gatunkowa jest olbrzymia i dla każdego gatunku naukowcy muszą wymyślić osobną, niepowtarzalną nazwę. Jeśli w Polsce mamy kilkadziesiąt tysięcy gatunków roślin, grzybów i zwierząt to oznacza, że i naukowcy muszą mieć twórczą fantazję. Fantazję w wymyślaniu niepowtarzalnych, oryginalnych nazw. Praca żmudna i niełatwa.

Lotnica zyska (Aglia tau) to motyl „nocny” należący do rodziny pawicowatych (Saturniidae). Długość jej skrzydła wynosi 3-4 cm, jest więc to duży motyl. I na dodatek piękny. Kiedyś bym spotkanego motyla odłowił, spreparował, nadział na szpileczkę i włączył do swojej entomologicznej kolekcji (by cieszyła oko i dumę posiadacza cennego okazu). Teraz zrobiłem tylko zdjęcie i cieszyłem się samym widokiem, bez posiadania na indywidualną wyłączność. Można się cieszyć z piękna przyrody, jako dobra wspólnego, bez indywidualnego posiadania na wyłączną własność. Cieszyć się pięknem świata bez zbędnego zabijania… czy niszczenia (jedni przychodzą do lasu by cieszyć się pięknem, inni zostawiają śmieci, piękno to brukając).

U lotnicy zyski wyraźny jest dymorfizm płciowy. Samice są większe i jaśniejsze w ubarwieniu, bez ciemnego obrzeżenia skrzydeł. Różnice widoczne są także w kształcie czułków. Łacińska nazwa lotnicy bierze się z kształtu białej planki w pawiowatym oku (okrągłe plamy na skrzydłach) w kształcie greckiej liter tau. A skąd polska nazwa? Nazwa rodzajowa – lotnica – wzięła się zapewne od dziennego lotu samca (bo to przecież motyl „nocny”, czyli ćma). A zyska? Raczej nie od zyskiwania? Może od nazwiska? Ja w każdym razie zyskałem przyrodnicze doznanie i pretekst do rozmyślań… i to bez konsumowania zasobów przyrody (przywłaszczania).

Opisywany motyl występuje w lasach liściastych, przede wszystkim w starych i widnych lasach bukowych lub lasach mieszanych ale z domieszką starych buków. W buczynach motyl ten występuje dość regularnie ale nigdy w dużej liczebności, stąd nie jest traktowany jako szkodnik i nie jest zwalczany. Piękny park wokół pałacu w Łężanach obfituje w dorodne, stare buki. Samą lotnicę zyskę – ze względu na jej wymagania środowiskowe – można potraktować jako bioindykator bukowego starodrzewia. No ale w sensie praktycznym to łatwiej duże drzewo zauważyć niż opisywanego motyla. Na cóż więc taki kłopotliwy gatunek do bioindykacji?

Zamieszczonego na powyższej fotografii motyla spotkałem w połowie maja, gdy po pracy terenowej przechadzałem się po pałacowym parku w Łężanach. Wyraźny dymorfizm płciowy ułatwił szybkie rozpoznanie nie tylko gatunku ale i płci. Aktywność za dnia trochę mnie zdziwiła. Ale zapewne lotnica zyska płci żeńskiej czekała w ściółce na odpowiedniego samca i wabiła go feromonami. Niezbyt szczęśliwie ja się napatoczyłem (całe szczęście dla tej samicy, że ja już z siwizną na głowie i bez młodzieńczej pasji zdobywania w posiadanie wszystkiego co piękne wokół). Sama płeć nie wystarczy do amorów, potrzebna zgodność gatunkowa.

Lotnica zyska ma jedno pokolenie w roku, dorosłe spotkać można od połowy kwietnia do maja. Jak na motyla nocnego ma dziwne zachowanie, bowiem lotnica jest aktywna w słoneczne dni w godzinach popołudniowych, latając (samce) w dolnych piętrach dorodnego lasu bukowego. Moje więc spotkanie nie było przypadkowe – wynikało z miejsca (typ siedliska), pory roku i pory dnia.

Samce latają szybkim, zygzakowatym lotem podczas słonecznej pogody w kwietniu i w maju, w świetlistych lasach. Lotnice płci męskiej w pewnym sensie są terytorialne, aktywnie przepędzają zbliżającego się konkurenta. Na spacerze samców lotnicy zyski nie widziałem. Widać dość trafnie nie potraktowały mnie jako konkurenta, którego trzeba przegonić. A może zbyt uważnie się nie rozglądałem, pogrążony w rozmyślaniach o bioróżnorodności w i wokół plantacji wierzby?

Samice przebywają zwykle w ściółce liściowej albo na pniach drzew tuż nad ziemią, lotniczo aktywne są w nocy. Ociężałe samice, niezbyt skore do dziennego latania, wysyłają sygnały feromonowe o gotowości do kopulacji. Samce zatem patrolują nie tyle teren, co znajdujące się na nim samice i odganiają reprodukcyjnych konkurentów. Dzięki temu być może liczebność gatunku nie jest zbyt duża i nie skutkuje antyszkodniczymi działaniami leśników. Umiar dla zachowania gatunku jest wskazany (to taka dygresja w kierunku konsumpcjonizmu Homo sapiens). Samce wyczuwają obecność feromonów za pomocą swoich grzebykowatych czułków i lecą w kierunku rosnącego gradientu zapachowego. Naukowcy od lat zafascynowani są skutecznością tej feromonowej komunikacji, gdzie pojedyncze cząstki chemiczne są wychwytywane i rozpoznawane. Bionika chciałaby na takiej analogii skonstruować detektory do wykrywania śladowych ilości różnych substancji. Inspirowanie się przyrodą gospodarce i technologii wychodzi na dobre. Może więc w tym sensie coś lotnica zyska?

Dlaczego wiosną odbywają się gody lotnicy? Gąsienice spotykane są od maja do początków sierpnia. Ich intensywny rozwój następuje w okresie dostępności pokarmu, którym są liście buka (zwłaszcza młode liście z korony drzewa), czasem liście dębu, brzozy, tarniny i jabłoni. Cykl życiowy wraz z godami dość dobrze dopasowany jest do fenologicznej zmienności środowiska. Samice składają jaja pojedynczo lub w małych pakietach, najczęściej na korze drzew żywicielskich. Młode gąsienice pędzą początkowo grupowe żerowanie, potem rozchodzą się by żerować samodzielnie. Gatunek zimuje w stadium poczwarki a kolejne pokolenie dorosłych motyli wylęga się wczesną wiosną, gdy jeszcze nie ma liści na drzewach. Ale „wiedzą”, że nim amory się skończą, to liście jako pokarm dla młodych się pojawią, niczym wylew Nilu wcześniej zapowiedziany przez kapłanów. Zrozumieć świat wokół nas… a wtedy wszystko staje się tak oczywiste i logiczne.

Przyroda jest dość dobrze zsynchronizowana a życie jako zjawisko biologiczne ma charakter całościowy. Nawet na poziomie ekosystemu to, co wydaje się na chaosem i przypadkowością, jest elementem całości. Jak dobrze zaprojektowany mechanizm. Samonaprawiający się i rozwijający się mechanizm.

A cóż robiłem w Łężanach ma początku maja? Prowadzę tam badania nad bioróżnorodnością wewnątrz i wokół plantacji roślin lignocelulozowych (konkretnie wierzby). Wprowadzenie nowych upraw do krajobrazu rolniczego niesie za sobą konsekwencje przyrodnicze. Niesie potencjalne zmiany w całościowym krajobrazie jako ekosystemie. Niezależnie od aspektów technologicznych trzeba sprawdzić, jakie to mogą być skutki dla różnorodności biologicznej i jakie ewentualnie zalecać działania niwelujące ewentualny negatywny wpływ. Główny problem sprowadza się do zrozumienia funkcjonowania ekosystemów z całą ich złożonością i różnorodnością oraz odróżnienia zmian istotnych od nieistotnych. Czyli odkryć to, co jest prawidłowością w pozornym chaosie i przypadkowości. A na koniec zaprojektować metody waloryzacji i oceny wpływu oddziaływania na środowisko, aby weszły do standardu stosowanych metod. Najlepiej, żeby były to metody proste, tanie i wiarygodne. Bo zbyt kosztowe i złożone procedury utrudniać będą życie wielu ludziom. A przecież nie o zbędną i kosztowną biurokrację chodzi ale o trafne diagnozowanie i skuteczną ochronę przyrody. Zarządzanie zasobami przyrody nie jest pustym i modnym słowem. Przynajmniej nie musi.

Edukacyjnie powrócę do Łężan w dniach 26-27 września z propozycjami dla szkół i dla dorosłych, w trakcie Olsztyńskich Dni Nauki i Sztuki. Będzie okazja opowiedzieć o bioróżnorodności w Łężnach, w pałacu i w uprawach wierzby energetycznej. Na wrzesień proponuję wycieczki edukacyjne po okolicy pałacu pt. „Zielona energia – bioróżnorodność upraw wierzby energetycznej”. Będzie do tego wystawa fotograficzna oraz szykuje się jeszcze coś atrakcyjnego, z udziałem innych osób. W Łężanach będzie więc fragment Olsztyńskich Dni Nauki i Sztuki, dla tych co do Olsztyna mają zbyt daleko… a dla olsztyniaków z zachętą do poznawania piękna warmińskich zakątków. I filozoficznych przemyśleń o życiu :).