Gdy rozłożyliśmy tacki, aby wybrać wodne bezkręgowce z prób hydrobiologicznych pobranych w Jeziorze Długim, zjawiła się mała dziewczynka. Zapytała „a co to jest”, pokazując tłustym paluszkiem na larwę ważki. Jak się szybko okazało ciekawską była Malwinka. Właśnie wyszła z mamą z przedszkola i szła do domu. W ciągu kilku minut bez skrępowania zadała mnóstwo pytań i przyglądała się naszej pracy z uwagą. Opowiedziała także o swoich obserwacjach w lesie. Bo Malwinka lubi przyrodę. A w lesie spotkała ostatnio „szybczasa” i „powolniasa”. Oba to chrząszcze. Sądząc z opisu pierwszy do biegacz (chrząszcz z rodziny Carabidae), drugi to żuk gnojarz (rodzaj Geotrupes). Mama nie mogła odciągnąć Malwinki od obserwacji przyrody i wymiany doświadczeń z innymi entomologami (znaczy się nami). Obie spieszyły się do domu na obiad… Jedzenie, jedzeniem a ciekawość świata jest ważniejsza. Przynajmniej dla Malwinki.
Owady są wdzięcznym obiektem do obserwacji i zaspokajania immanentnej, wewnętrznej ciekawości. Szkoda, że tej ciekawości nie potrafimy utrzymać na należycie wysokim poziomie przez wiele kolejnych lat.
A nad Jezioro Długie wybrałem się, aby pokazać licealiście jak pobierać materiał chruścikowy do badań. Przygotowuje on pracę badawczą na olimpiadę biologiczną. Po maturze wybiera się na medycynę. Ale może i u lekarza zostanie jakaś pasja przyrodniczo-entomologiczna w przyszłości? Natomiast w samej pracy olimpijskiej ważne jest zapoznanie się z metodą naukową: wyborem problemu badawczego, doborem odpowiednich metod, wykonaniem obserwacji lub eksperymentu, przedstawieniem wyników, ich interpretacją i w końcu wyciągnięciem wniosków. Jak się tego nauczy nawet i na chruścikach z jeziora, to przyda się nie tylko w czasie studiowania ale i praktyki lekarskiej. Bo życie składa się z problemów a my musimy nauczyć się efektywnie je rozpoznawać i rozwiązywać.
Entomologowi z prowincji szczególnie jest trudno rozwijać swoją pasję. Niech przykładem będzie fragment listu od aktywnego naukowo entomologa:
„Niestety jest tak mało wiadomo o różnych ciekawych grupach owadów, że to aż przykro, ale takie są fakty. Cóż, mnie to nieprzerwanie fascynuje pójście z siatką i aparatem do lasu czy nad rzekę, chociaż przez wiele lat sam siebie uważałem za „szajbniętego”, zgodnie z opiniami moich kolegów np. z podstawówki. Przeżyłem to i w jakiś sposób się przebiłem, przez ten trudny okres, ale zawsze byłem „inny” dla grupy. Myślę że jest to trochę problem socjologiczny, jak nie poddać się grupie i rozwijać się w kierunku własnych pasji i zainteresowań. Myślę, że w obecnych warunkach jest jeszcze trudniej młodej osobie z tzw. prowincji, iść pod prąd ogólnych trendów, nie ciułać na jakąś brykę czy nowy komputer z grami. Miałem też kolegę w podstawówce, z którym się włóczyliśmy po lasach, teraz jest w Kanadzie, tynkuje, buduje, ale chyba nie jest szczęśliwy. C.B. „
Czy rodzicom oraz systemowi edukacji od przedszkola aż po uniwersytet uda się zachować poznawczą pasję pięcioletniej dziś Malwinki? I wielu innych, dziś młodych, a za lat 50-60 być może zgorzkniałych emerytów. Pasja poznawania świata przydaje się na emeryturze – jest celem i sensem życia, a to przekłada się nie tylko na długość tego życia, ale i jego jakość. Aktywni umysłowo i duchowo ludzie żyją dłużej i są szczęśliwsi.