Luant to duża wieś, wyglądająca jak małe miasteczko, w środkowej Francji. Mieszkańców około 1200. Byłem tam kilka razy w ciągu ostatnich kilku lat. Ostatni raz we wrześniu br. I pojawiło się tam coś nowego i urokliwego. Mała, wiejska biblioteka, bogato wyposażona nie tylko w księgozbiory. Przyjazne miejsce do spotkań i aktywności wszelakiej. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że jest prowadzona na zasadzie wolontariatu.
Luant to mała miejscowość w wiejskim krajobrazie, z kościołem, merostwem, restauracją, budynkiem dawniej szkoły. Spokojna prowincja z emerytami. Ale leży blisko miasta Châteauroux. Zaczęli sprowadzać się tu młodzi ludzie. Wiadomo, mieszkania znacznie tańsze niż w pobliskim mieście, życie spokojniejsze. Ale brakowało miejsc do wspólnej aktywności. I tak powstała biblioteka. Kapitał ludzki jest skarbem, w każdym miejscu. Ożywia i upiększa każde miejsce.
Na Warmii i Mazurach mamy podobne, liczne przykłady. Nowi przybysze mogą wnosić wiele dobrego. Ożywczego. Warto z tego skorzystać. Chyba na całym świecie biblioteki zmieniają swój charakter. Przestają być tylko magazynem książek i wypożyczalnią. W znacznie większym stopniu stają się miejscem spotkań ludzi. I to nie tylko za pośrednictwem książek ale spotkań o bardzo różnym charakterze. Ostatnio byłem w Iławie, tamtejsza biblioteka robi niesamowicie ciekawe rzeczy. Ale to opowieść na inną okazję.
Na wsiach powstają półki bookcrossingowe. Swoiste wymiennikownie ale zintegrowane z placem do wspólnych spotkań, dyskusji czy zwykłego, ludzkiego pogadania o „starych Polakach” i konfiturach ze śliwek.
Studenci dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego UWM w Olsztynie rozpoczynają akcję udostępniania książek w nietypowych miejscach. Jak podkreślają – nie samych chlebem człowiek żyje. Z wielką przyjemnością przyłączam się do tej akcji. O szczegółach napiszę za jakiś czas.