Podobieństwo systemów żywych i kulturowych w moim odczuciu świadczy o jedność świata we wszystkich jego przejawach. Poszukiwanie podobieństw i jednolitych praw, niezależnie od poziomu organizacji od lat mnie zajmuje. Bez wątpienia jestem zwolennikiem ogólnej teorii systemów.
Życie to program czy struktura? Pytanie to powraca ze zdwojoną mocą w obliczu postępów w konstruowaniu sztucznej inteligencji. Czy na przykład możliwe jest trwanie człowieczeństwa… w układach krzemowych? To samo można powiedzieć o systemach żywych. Takie pomysły od dawna lęgną się w głowach ludzkich, że przypomnę tylko mojego ulubionego futurologa Stanisława Lema.
W niniejszym wpisie chciałem opowiedzieć o pasożytach. Organizmy żywe od miliardów lat żyją w obecności pasożytów i w interakcji z nimi. A skoro są pasożyty (tak jak i inne interakcje międzygatunkowe) to nasze organizmy ewolucyjnie przystosowane są do ponoszenia strat. Na przykład nasze organy są ponad niezbędne potrzeby. Bo zawsze coś nas podżerało. Dlatego teraz możemy żyć z jedną nerką, jednym płucem (mniej wydajnie ale jednak). Wcześniejsze przygotowanie na możliwe i prawdopodobne straty.
W układach kulturowych też mamy relacje podobne do pasożytnictwa. I też chyba można dopatrzyć się podobnych strategii radzenia sobie z obecności „pasożytów”. Na przykład internetowych trolli czy hejterów. Są jak pasożyty, niezdolni do samodzielnego życia. Pasożyt-troll, jest również uciążliwy, żyjący cudzym (cudzymi zasobami, cudza energią). Istnieje tylko wtedy, gdy może na kimś pasożytować. Komentuje cudze wpisy bo sam ich stworzyć nie potrafi. Sam nie napisze, potrafi tylko komentować, krytykować złośliwie w stylu „ja tylko pytam”, jak eunuch w haremie, niczego nie spłodzi (sam) ale zawzięcie się udziela.
Czym się różni pasożytnictwo od drapieżnictwa? Wielkością względem ofiary. Pasożyt jest mały (fajna z tego aluzja społeczna wychodzi). Nie zabija a szkodzi. Drapieżnik jest duży w stosunku do ofiary – zabija osobnika i zjada. W pewnym sensie „pasożytuje” na populacji.
Krawiec kiedyś szył ubrania, od początku do końca. Projektował, fastrygował, przymierzał i powstawał ubiór kompletny, dostosowany do osoby. Czym innym jest dokonywanie drobnych przeróbek. Gotowe ubranie, które tylko nieco poprawia, skraca, doszywa, modyfikuje, ceruje. Też umiejętności lecz nieco o węższym zakresie kompetencji. Możliwe jest tylko przy jednoczesnym funkcjonowaniu fabryk odzieżowych. W szerszym systemie utrata części funkcji (tak jak w relacjach pasożyt-żywiciel). Podobnie szewc szył byty. Teraz tylko naprawia – zredukowane umiejętności, zawężenie. Pasożyt także ma zredukowane struktury i funkcje, sam nie przeżyje. Podobnie z internetowym trolem. Żyje tylko kosztem innych. Sam z siebie nie potrafi niczego stworzyć, napisać (czegoś o znamionach całego utworu, pełnej wypowiedzi). Tylko komentuje. Złośliwie. Myśli, że jest to oznaką inteligencji. Takie światełko odblaskowe, błyszczy tylko światłem odbitym. Uciążliwy jak pasożyt.
Hejter jest anonimowy bo boi się oceny i weryfikacji, nie potrafi stworzyć spójnej całości. Nie jest malarzem tworzącym dzieło (lepsze lub gorsze ale dzieło). Jest jak wandal co bazgrze, sprayem wypisuje brzydkie wyrazy. Lub scyzorykiem wycina nieporadne słowa na drzewach lub meblach.
Ignorować czy zwalczać? Co bardziej kosztowne? Kiedy w tundrze pojawia się dużo owadów krwiopijnych to renifery migrują bardziej na północ. Trud wędrówki, by uwolnić się od komarów i innych licznych, sześcionogich krwiopijców. Ale gdy nękających much jest niewiele, to mniejsze koszty są, gdy je tolerujemy (mimo strat) niż zwalczamy (bo to także wymaga energii). Biologia ewolucyjna podaje wiele przykładów takich dylematów i bilansów energetycznych.
Mój osobisty troll też bywa uciążliwy. Musiałem zwiększyć ograniczenia na moim blogu (włączone moderowanie). Jest to uciążliwsze dla czytelników (bo później widzą swoje komentarze), i dla mnie jest uciążliwsze bo częściej muszę zaglądać na blog w formule administratora. Włączyłem moderowanie by nie upowszechniać treści rasistowskich, faszystowskich, agresji, wulgaryzmów i bzdetów. Dlaczego miałby taki hejter korzystać z mojego bloga, dość licznie odwiedzonego? Pasażer na gapę, roznoszący „choroby”. Bo i pasożyty często roznoszą patogeny. Na przykład takie kleszcze. To, że wypija trochę krwi, nie stanowi dla nas wielkiego problemu. Jednak borelioza czy odkleszczowe zapalenie opon mózgowych jest już dużo większym problemem. Kleszcze bywają wektorem dla dużo groźniejszych patogenów, infekujących skrycie i z opóźnieniem. Koszt energetyczny zwalczania pasożytów bywa niekiedy duży, dlatego czasem opłaca się cierpieć, zaakceptować straty bo zwalczanie będzie bardziej kosztowne.
Rośliny jako organizmy osiadłe, narażone są na eksploatację przez roślinożerców. Roślina nie ucieknie. Musi bronić się inaczej, np. bronią chemiczną czyli różnymi związkami trującymi lub „zniesmaczającymi”. Koszt syntezy trucizn bywa spory. Dlatego bywa tak, że dopiero po nagryzieniu liści przez foliofagi następuje wzmożona synteza różnych związków obronnych. Czasem rośliny wydzielają sygnały chemiczne ostrzegające inne osobniki o obecności roślinożerców i potrzebie uruchomienia fabryki chemicznej.
Pojawianie się głupawych wpisów mojego osobistego (antyeuropejskiego, denialistycznego i antynaukowego trolla) powoduje włączanie uciążliwszej funkcji moderowania komentarzy.
Pasożytnictwo istnienie w przyrodzie. Organizmy przystosowują się do ich obecności, uruchamiając różnorodne strategie obronne wtedy, gdy szkody stają się zbyt uciążliwe.
ps. Na zdjęciu dzbaneczniki, rośliny owadożerne. Bo nawet nieruchliwa roślina może być konsumentem (odwrócone role). Zdobywa azot, gdy brakuje go w glebie. Na wszystko znajdzie się sposób.