Ekolodzy także mają swoją zasadę nieoznaczoności. Tak w sporym uproszczeniu. Bo ingerencja w środowisko, z pobieraniem prób, odłowem osobników itd, powoduje zmiany: korzystne dla jednych niekorzystne dla innych populacji. Zatem jeśli chcieć dokładniej zbadać np. chruściki w rzece Pasłęce, to należałoby pobrać więcej prób… a zatem wprowadzić większe zmiany. Być może częste pobieranie prób w większym stopniu eliminuje gatunki stenobiontyczne a ułatwia życie eurytopom. W jakimś sensie więcej znaczy mniej (więcej prób, mniej wiedzy o tym co było i jak było bez badań).
Podobny problem chyba mają etnografowie. Im bardzie wypytują, starają się poznać, tym bardziej „tubylcy” tworzą legendy, rytuały itd. Dowcipnie o tym pisze Michał Kruszona w swojej książce „Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna”:
„Ankiety takie służyły do tak zwanych wywiadów terenowych. Odtąd etnografowie, zwłaszcza ci z mniejszym doświadczeniem, słuchają od wioskowych mądrali dokładnie tego, co chcą usłyszeć. Współcześni molfarzy i wieszczuni [rzecz dotyczy Huculszczyzny, ale śmiało można uogólnić] przygotowują się do tych spotkań solidnie niby do seminariów, czytają książki i opracowania antropologiczne, nierzadko w obcych językach. Wymyślają coraz to nowe opowieści, przytaczając je jako prastare.”
Omawiana książka (wraz z załączoną ilustracją) nie jest typową pracą naukową i etnograficzną. Niemniej autor ma odpowiednie wykształcenie i jak można wywnioskować dużą wiedzę o Huculszczyźnie. Natomiast ostrożność przy żadnej lekturze nie zawadzi.
Książka jest interesująca i warta przeczytania. Ukazuje przepiękny świat… którego już nie ma. Między wierszami znalazłem coś w interesującym mnie temacie, dotyczącym wiedźm. W jednym fragmencie autor wspomną o wiedzy ziołoleczniczej Hucułów (Rusinów, Karpatorusinów): „Huculi nad górnym Czeremeszem zamieszkiwali w XVIII wieku (…) głównie lasy i połoniny. Unikali uprawy roli, doskonaląc sposoby hodowli bydła i owiec. (…). Była też jeszcze jedna dziedzina, na której znali się jak mało kto, było nią znachorstwo wraz z towarzyszącą mu znajomością wszelakich ziół i naturalnych medykamentów. Ludzie obserwowali chore zwierzęta, bacznie przyglądając się roślinom wybieranym przez nie pośród innych (…) Później wzbogacali zwierzęcy instynkt o własną Intuicję, dodając do niej często niemałą dozę własnej inteligencji [oczywiście są to domniemania i interpretacje Kruszony]”. Sąsiadami Hucułów byli Żydzi (późniejsi Chasydzi). „powstawał system stosowany w praktykach magicznych i znachorskich. Podpatrywał te sposoby Beszt. Od Hucułoów przejął wiedzę na temat ziół i ich działania. Praktyczną wiedzę medyczną łączył z mistyką. Stworzył w ten sposób spójny system (…)” Tak powstał chasydyzm. O wiedźmach nie ma wzmianki ale jest o ziołolecznictwie.
Kruszona wspomina o wiedźmach przy okazji fajki „Fajka ma wiele wspólnego z czarami. Zaczarować może każdego. Jej dym (…).” Jak na razie jest to przenośnia. Ale potem wspomina o kobietach, także palących fajkę, i ich zniszczonej cerze trudem życia. „Kiedy są młode [Hucułki], bywają piękne, stąd mamy na Huculszczyźnie czarodziejki i czarownice [te pierwsze młode, piękne, czarujące, te drugie stare i brzydkie]. Piękne czarnookie lansują między kawalerami swoją urodę, starając się być dostrzeżone zwłaszcza przez przybyszów spoza górskiej krainy. Czarują czarnymi oczyma. Dzisiaj mawia się, że różnica między lasowanie [to dotyczy więdnącej urody na starość] a lansowaniem zależy od wieku i jest tożsama z różnicą między czarownicą a czarodziejką„.
Nie zwróciłbym uwagi na te wzmianki o czarownicach, gdyby nie dalszy fragment, o starej Oksance, chodzącej po swoim obejściu między żmijami. Najwyraźniej była uważana przez miejscowych za czarownicę. Kiedy w czasie letniej powodzi porwała ją woda Czeremesza, nikt jej nie ratował. Utopiła się „Teraz straszą tam rybaków [kości po Oksance], a u nas i deszcz pada, i słońce świeci jak Bóg przykazał. Jest teraz spokojniej, bez czarownicy.” Owa powódź była po ulewie, jaka spadła po długiej suszy…. Najwyraźniej za suszę miejscowi Huculi obwiniali wiedźmę-czarownice Oksankę. Stara była. Młoda i piękna może by ktoś i ratował..
Jedna myśl na temat “Huculskie wiedźmy i zasada nieoznaczoności”