Dawno temu, jeszcze w stanie wojennym, gdy byłem studentem, ówczesny pierwszy sekretarz PZPR na uczelni chciał mnie wyrzucić ze studiów. Bo powiesiłem w akademiku plakat „Klika Lenia” – chodziło o klub plastyczny, który zakładałem (mieliśmy malować plakaty na impresy studenckiego klubu Docent – bo wtedy plakatów się nie drukowało tylko ręcznie malowało). Ale widać skojarzyło się może z Leninem czy jak? A może samo słowo „klika” było dla ówczesnej władzy niedobre. Jakoś udało się przetrwać na studiach. Nie wyrzucili. Ale z tego czasu mam teczkę w archiwum IPN, założoną przez SB.
Stare wróciło. Nie tylko hejt, ale i jak za „dobrych” komunistycznych czasów żądania usuwania z pracy niezgodnych klasowo elementów. Przykład, wpis z mocno pisowskiego portalu o ciągotach nacjonalistycznych, pod moim adresem i do mnie się odnoszący:
„# ryszard 2016-03-07 20:54 Mamy Nowego Ministra. Wyrzucić takiego pseudoprofesora z uczelni a jak jest w wieku emerytalnym (jak większość KOD-owców) odesłać na zasłużoną emeryturę – oczywiście najniższą, niech KOD-owiec pożyje trochę jak przeciętny Polak.”
Nie tylko kłamstwa, insynuacje na portalach „prawicowych” ale o różne groźby pobicia (te też juz kilkakrotnie były) czy wyrzucenia z pracy. No cóż, te ciemne czasy trzeba będzie przeżyć. Niebawem się skończą. Zło musi się chyba do końca w swojej podłości i głupocie obnażyć każdemu. A na pamiątkę zostaną nowe donosy, już nie w archiwum SB, tylko jakimś nowych, z materiałami na „gorszy sort” Polaków. Czy jakoś tak. Kolejne pokolenie historyków będzie miało się czym zajmować.
A w załączeniu znaczek wg. mojego projektu. Klub Docent, początek lat 80. XX wieku. W końcu Klub Docent mam rozwiązali i zabrali. Narzędziem było ZSP, że firany mamy źle zawieszone itd. A gdy wybrano mnie kierownikiem Klubu… byłem nim 24 h… bo na polecenie PZPR musiałem odejść. Zrezygnowałem, by Klub mógł dalej działać (w sumie nie długo ale trochę podziałał). Ponad 30 lat temu to było. Studenckie czasy. Ale stare, autorytarne i złe czasy wracają pełnym frontem, w nowym wydaniu.
Co do najniższej pensji… Gdy byłem asystentem a żoną urodziła, to żyliśmy z jednej pensji. Gdy dziecko jadło jabłka, my jedliśmy obierki. A jeszcze wcześniej, za całą swoją pensję laboranta kupiłem polskie dżinsy w Dukacie. Znam więc biedę i ubóstwo, dlatego te pogróżki nacjonalistów (narodowych „patriotów” dobrej zmiany, Polaków ponoć lepszego sortu), nie robią na mnie większego wrażenia. Wiem co to bieda, co to proste życie, co to wolność i władza autorytarna, i wiem co to nienawiść. To zło da się pokonać. Już raz Polacy tego dokonali. A te anonimowe donosy i hejty? Esbeckim donosicielom też się wydawało, że nigdy się nie wyda i zawsze będą w ukryciu, anonimowo w nierozpoznaniu. Polacy potrafią być solidarni, przynajmniej ci „gorszego sortu”i.