Nauczeństwo, to neologizm dla zjawiska obserwowanego w edukacji, rodzącego się w czasie trzeciej rewolucji technologicznej. Termin nauczeństwo, nauczeń (analogicznie do prosumpcji, połączenie w jedno procesów nauczania i uczenia się) wymyśliłem na zakończenie zajęć z autoprezentacji, gdy ze studentami dyskutowaliśmy na Facebooku realizację projektu, Eksperymentowałem z grywalizacją i do opisu nowego zjawiska potrzebne było nowe słowo.
To było w kwietniu (zobacz wpis ). Krótki tekst na blogu przedrukował portal edunews. O sprawie prawie zapomniałem. Ale gdy zaproszony zostałem do Centrum Nauki Kopernik aby poprowadzić panel w czasie konferencji Pokazać-Przekazać, pomysł nabrał nowego życia. Neologizm dość trafnie opisywał sytuację, więc często się pojawiał. I tak, coś co się narodziło w Olsztynie, trafiło na „edukacyjne salony”. Pojawi się w tekście dla Newsweeka, w podsumowującym artykule pokonferencyjnym, zaistniał w telewizji. Tymi drogami dotrze do szerszej grupy odbiorców. Z neologizmami różnie bywa, czasem się przyjmują, a czasem nie. Nie słowo w tym wszystkim jest najważniejsze.
We wspomnianej konferencji uczestniczyłem z wielką radością. To był mój drugi raz (a sama konferencja odbywała się już po raz dziewiąty), i ponownie wróciłem z głowa kipiącą od pomysłów i chęcią do kolejnego eksperymentowania. Taka konferencja poszukującym nauczycielom pozwala uwierzyć w siebie. Mogą zobaczyć „ilu ich jest”. I gdy wrócą do szarej rzeczywistości borykać się z najróżniejszymi problemami, czują siłę do działania. Bo nie są sami, nie czują się odmieńcami, wybrykami natury. I ja się tak czuję.
Refleksje powoli dojrzewają (część z nich spisałem już w artykule, który ukaże się w specjalnym popularnonaukowym dodatku tygodnika Newsweek). W miarę możliwości będę się nimi dzielił tu na blogu (muszę znaleźć tylko trochę czasu by jeszcze pomyśleć, ułożyć zdania i poukładać myśli). A jeszcze chętniej wcielać będę je w życie. Jednym z pomysłów jest uzupełnienie Nocy Biologów o debatę z udziałem nauczycieli, akademików, biznesu, organizacji pozarządowych oraz samorządowców. Będzie to kontynuacja dyskusji panelowej z Warszawy i próba realizacji niektórych wniosków tam sformułowanych. Już teraz zapraszam na Noc Biologów 2016, w drugim tygodniu stycznia. Będzie nie tylko kolejny festiwal naukowy ale i dyskusja o tworzeniu środowiska edukacyjnego.
Nauczyciele, gdy słyszą o kolejnej reformie edukacji, czują przerażenie. I ja się temu nie dziwię. Znowu? Jedna reforma się nie wdrożyła a już kolejna? W takim nieustanym reformowaniu żyjemy już od dłuższego czasu. Dlaczego zatem od razu nie wymyślić reformy, która będzie aktualna przez kilkadziesiąt lat? Zrobić raz a dobrze. Chyba się jednak tak nie da, bo świat zmienia się zbyt szybko. Dawny model szkoły (przemysłowej, powstałej w wyniku drugiej rewolucji technologicznej) przestał być wydolny. To nie szkoła była zła tylko świat zmienił się zbyt bardzo. Tak jak dziecięce ubranko, z którego szybko wyrastamy. To nie dlatego musimy my dorośli uczyć technologii cyfrowych, obsługi tabletów, smartfonów, portali społecznościowych, że kiedyś zaniedbaliśmy swoją edukację lub szkoły źle pracowały. Po prostu kiedyś nie było tych urządzeń i internetu. Zmiany w czasie trzeciej rewolucji technologicznej są nieprzewidywalne. A swoja młodość oglądamy już w muzeach i skansenach.
Żyjemy w czasach trzeciej rewolucji technologicznej, a zachodzące zmiany są bardzo głębokie. W skali globalnej wymyślamy na nowo system edukacji, dostosowany do zupełnie nowych potrzeb i sytuacji. Nie można skupiać się na wieloletnim wprowadzaniu reform, tak jak robiliśmy to do tej pory: od przedszkola, by sukcesywnie wprowadzać co roku na kolejnych poziomach edukacji w szkole podstawowej, gimnazjum, liceum, aż do uniwersytetu. Przez 18 lat lub więcej: powolne, systematyczne budowanie „od fundamentów”. Ale zanim taka reforma dojdzie choćby to połowy to już konieczna jest kolejna zmiana i kolejna reforma. Nie warto więc zbytnio przyzwyczajać się do podstaw programowych, podręczników itd., bo zaraz i tak się zmieniają. łatwo się w tym pogubić. Alternatywą są zmiany jednoczesne: w szkołach podstawowych, gimnazjach, liceach, uniwersytetach… uniwersytetach trzeciego wieku oraz równolegle w powstających instytucjach i formach pozaformalnych (uniwersytet dzieci, kawiarnie naukowe, media, centra nauki itd.). Uznanie, że edukacja jest w ciągłej zmianie, to zmiana filozofii wprowadzania zmian. Należy zmieniać jednocześnie i wszędzie, tu i teraz, z gotowością na szybkie i kolejne zmiany. Uznanie „tymczasowości” rozwiązań to zrezygnowanie z wytrwałego dopracowywania biurokratycznego rytuału na rzecz skupienia się na istocie i najważniejszych efektach. Wymaga to także zwiększenia zaufania do nauczycieli i nadania im większej swobody działania (nauczania a nie tylko realizowania programu i podręczników). Bo nie można wcześniej przygotować koncepcji, w ciągu kilku lat wykształcić-przeszkolić kadrę na różnego rodzaju kursach a dopiero potem sukcesywnie taką reformę wdrażać przez lat kilkanaście. Nie budujemy domu od fundamentów, tylko jednocześnie stawiamy fundamenty, ściany, piętra, dach i wyposażamy pomieszczenia w meble i infrastrukturę. Rzadko które pokolenie staje przed takim trudnym wyzwaniem. My stanęliśmy. Dlatego potrzebna jest pogłębiona debata. Sierpniowa konferencja w CN Kopernik tylko tę debatę rozpoczęła.
Zmian potrzebują także uniwersytety w swojej codziennej pracy dydaktycznej. Wydawało mi się, że liderem zmian w systemie edukacji będą uniwersytety. Co prawda pracownicy uniwersyteccy uczestniczą w dyskusji, biorą udział w różnorodnych edukacyjnych eksperymentach, ale liderem zmian są zupełnie nowe instytucje edukacji pozaformalnej, m.in. Centrum Nauki Kopernik. Być może nowej instytucji jest łatwiej, bo nie jest obciążona standardami, tradycją, gorsetem rytuałów i naleciałości biurokratycznej, zatwierdzanymi programami itd. (na przykład wszystkie programy zajęć musza być przygotowane i zatwierdzone przez uruchomianiem cyklu kształcenia, i jeśli mam akurat zaplanowane zajęcia na trzeci roku studiów licencjackich… to muszę co najmniej trzy lata wcześniej wszystko opracować – żadnej możliwości szybkiego eksperymentowania i modyfikowania. Chyba, że papiery sobie a dobre i nowoczesne kształcenie sobie…) . Nikt nie wie jak nowy system edukacji (środowisko edukacyjne w szerokim sensie) ma wyglądać i funkcjonować. Dlatego centra nauki mają dużą intelektualną swobodę w poszukiwaniu, eksperymentowaniu i próbowaniu (nie muszą pisać sylabusów, zdobywać punktów i mieścić się w siatce godzin). Na marginesie można dodać, że ani Mikołaj Kopernik, ani Karol Darwin nie pracowali na uniwersytecie a dokonali ogromnego przewodu i zainicjowali „rewolucje kopernikańskie”. W wymyślaniu nowych form i standardów swoboda jest zapewne bardzo potrzebna. I odwaga, by płynąć pod prąd lub wbrew biurokratycznej sprawozdawczości i papierologii. Udział w konferencji dodał mi sił w takich zmaganiach między rozsądkiem o formalna sprawozdawczością. Na ile mi tych sił starczy? Oby do następnej konferencji….
Wróciłem z warszawskiej konferencji z nową energią do działania i odwagą wychodzenia poza schematy. Nie jestem sam. Może i w Olsztynie uda się zrobić sensowny krok do przodu w rozwijaniu edukacji pozaformalnej i ustawicznej, we współpracy z organizacjami pozarządowymi, samorządami oraz biznesem. Nie zapominam o mediach. Z uporem próbował będę dalej. Bo skoro nauczeństwo i nauczeń zyskały zainteresowanie, to może znowu uda się zrobić coś wartościowego ze studentami i pozauniwersyteckimi partnerami.
P.S. – dla tych, co chcieliby się włączyć do dyskusji adres grupy, gdzie ona się toczy: https://www.facebook.com/groups/867891563294414/