"Warmińsko-Mazurskie jest w czołówce regionów, które najbardziej się wyludniły z powodu emigracji. (…) tracimy tych, których stracić nie powinniśmy. (…)
Z regionu wyjechało 7,5 proc. ludności."
Cały tekst
Inne z kolei dane prognozują wzrost zatrudnienia w naszym regionie (zobacz). Czy nie ma sprzeczności, między tymi zestawieniami? Z jednej strony ludzie wyjeżdżają, z drugiej wzrośnie liczba miejsc pracy? Sprzeczności chyba nie ma, bo mamy duże bezrobocie…
Szkoda, że wyjeżdżają. Bo nie widzą u nas szans na prace i/lub dobre życie? Z drugiej zaś strony inni ludzie do nas przyjeżdżają i się osiedlają. Prowincja jednych wygania, drugich kusi.
Przez wiekami przywędrowali w te rejony Goci. A później wyemigrowali nad Morze Czarne. Najpewniej nie wyemigrowali jednorazowo i w całości. Może, tak jak obecnie, najpierw emigrowali najbardziej ambitni, niespełnieni, w poszukiwaniu szansy na sukces. Część na pewno została i utrzymany był kontakt, o czym świadczy napływ towarów z rejonu Morza Czarnego i Bizancjum. Ale kultura zaniknęła. Napłynęli Prusowie. Potem Słowianie. Mimo ciągłości wiele się zmieniło a my odczytujemy to jako pojawienie się i zniknięcie całej kultury, etnosu.
Warmia i Mazury się wyludniają, tracimy ludzi młodych, wykształconych, ambitnych, gotowych zaryzykować i ciężko pracować. Tracimy najcenniejszy kapitał – kapitał ludzki.
Po co jest Uniwersytet Warmińsko-Mazurski? Czy tylko nazwa osadzony w regionie? Czy wyposaża w wiedzę młodych ludzi aby dali sobie radę w szerokim świecie? Budujemy szerokie drogi – aby szybciej mogli wyjeżdżać? Uczymy ich języków i zawodu – aby łatwiej wyjechali pracować za granicą? Czy uniwersytet potrafi stworzyć taki klimat, że nie tylko zostaną ale i będą tu szczęśliwi, zrealizowani?
Potrzebne są inwestycję w wiedzę. Inwestycja w wiedzę i innowacje przynosi korzyści dopiero po jakimś czasie. Może frustrować, że sporo się robi a nie widać natychmiastowych efektów. Ale potem "samo się dzieje". Tak jak z rolnikiem, gdy w wakacje patrzymy na wsie, to moglibyśmy sądzić, że "rolnik śpi a zboże samo mu rośnie". Wcześniej jednak musiał pomyśleć, zaryzykować, zasiać i się napracować. To była jego inwestycja. Z wiedzą i innowacją jest podobnie. Dostrzegamy tylko zyskowny finał, a nie dostrzegamy porażek, ryzyka i pracy.
Potrzebna cierpliwość. Ale samo nie urośnie, od samego czekania…
Niech młodzi ludzie wyjeżdżają…. ale na urlop, wakacje, krótszy lub dłuższy staż. Bo po takich wyjazdach szybko wracają z nowymi wrażeniami, wypoczęci i z nowymi doświadczeniami (kapitał ludzki ulega pomnożeniu). Ale żeby tak było potrzebne są inwestycje, w tym w przestrzeń publiczną, gdzie żyje się dobrze. Przestrzeń, gdzie spotyka się człowiek z człowiekiem, gdzie można toczyć rozmowy, inspirować się, wypoczywać, czuć się szczęśliwym. Do tego potrzebne parki, chodniki, ładna przestrzeń. A tego nie czynią betonowane parki, oszpecające reklamy gdzie nie obrócić głowę, zastawione samochodami chodniki.