Do niedawna oczywista była odpowiedź na tytułowe pytanie. Ale ostatnio, gdy wzrasta liczba bezrobotnych magistrów, sens wyższego wykształcenia jest coraz częściej kontestowany. W Wielkiej Brytanii myślą nawet, aby uruchomić programy społeczne zniechęcające do studiowania. Bo ponoć za dużo mamy ludzi wykształconych i lepiej, żeby wcześniej podejmowali pracę.
Moim zdanie jeśli mamy czegoś za dużo to najwyżej źle wykształconych. Właściwsze byłoby więc pytanie nie czy ale jak i czego uczyć.
Koniec roku skłania do podsumowań tego co minęło i zastanawiania się nad przyszłością. Z analizy rynku pracy w Polsce wynika, że zapotrzebowanie na absolwentów szkół wyższych będzie na kilka lat (w roku 2020) jeszcze wyższe:
„Z naszych badań widać, że zdecydowanie wzrośnie popyt na specjalistów po studiach z wysokimi kwalifikacjami, a spadnie zapotrzebowanie na pracowników wykonujących proste prace.” (źródło)
Nie oznacza to jednak, że każde studia dają pracę. Poszukiwani są i będą absolwenci dobrze przygotowani do gospodarki XXI wieku:
"Są cenni, bo umieją myśleć, sformułować problem i go rozwiązać, a potrzebną w danej branży wiedzę szybko przyswoić.” (Marta Piątkowska, Bartosz Sendrowicz, Gazeta Wyborcza z dnia
05.12.2013).
Nie chodzi więc o uczenie na pamięć formułek i "ważnych" treści. Chodzi o umiejętność myślenia i rozwiązywania problemów. A jak to sprawdzić, czy student to umie? O wiele bardzie przydatne będą zajęcia problemowe i skoncentrowane na zadaniu, gdzie zaliczeniem będzie rozwiązanie konkretnego, złożonego problemu, wymagającego nie tylko myślenia i kreatywności ale i pracy zespołowej. Testy i egzaminy pisemne tego nie sprawdzą…
Jednym słowem zapotrzebowanie na licencjatów i magistrów będzie rosło… ale konieczne są duże zmiany na samych uniwersytetach bo nie chodzi o jakiekolwiek dyplomy uczelni wyższych ale dobre kształcenie.