Za sprawą happeningów sejmowych w wykonaniu posłów, na 2-3 dni wzrosło zainteresowanie entomologią. Podczas debaty sejmowej nad wotum nieufności dla ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej poseł Patryk Jaki wręczył ministrowi słoik z owadem podróżującym ponoć pociągiem relacji Olsztyn-Wrocław, informując, że jest to pluskwa (owad krwiopijny, atakujący człowieka). Obecny na sali profesor S. Niesiołowski, zoolog i entomolog zarazem, szybko wyprowadził z błędu, mówiąc, że jest to karaczan wschodni (Blatta orientalis). Dobrze, że i profesorowie nauk przyrodniczych są posłami. Ale w mediach później pojawiała się nawet nazwa karaczan brazylijski (to gatunek cieplarniany). Wzrosło więc zainteresowanie owadami i poszukiwaniem specjalistów, którzy rozpoznają co to za „robal”.
Dobierając gadżety do ilustracji w retorycznej dyskusji – jeśli się nie ma wiedzy własnej – warto konsultować się ze specjalistami. Nie byłoby wpadek i ujawniania swojej niewiedzy i luk w wykształceniu. Przy okazji okazuje się, że wiedza i wykształcenie jednak się w życiu przydają. Biologia i entomologia przydatne są również, tak jak wiedza i wykształcenie w szerokim sensie. Samą błyskotliwością i happenerstwem wiele osiągną nie można (poza ulotnym pierwszym wrażeniem).
Czy pluskwy i karaluchy to owady świadczące tylko o brudzie i zaniedbaniu? Warto poznać naszą różnorodność biologiczną trochę głębiej. Łatwiej byłoby dobrać zwierzęta do publicznej prezentacji z trybun sejnowych i salonów medialnych. Bo Warmia i Mazury pełna jest karaluchów i pluskiew. I możemy być z tego dumni. Tyle, że to trochę inne karaczany i trochę inne pluskwy. Korzystając z zainteresowania entomologią, za sprawą debaty o pociągach, chcę o tych gatunkach choć trochę opowiedzieć.
Na zdjęciu wyżej nasz rodzimy, polski i warmińsko-mazurski karaluch (karaczan) – zadomka polna (Ectobius lapponicus) (zdjęcie autorstwa safero, Wikimedia Commons).
Zadomka polna w pokroju troszkę przypomina prusaka (Blattella germanica), gatunek synantropijny, pojawiający się w naszych mieszkaniach. Gdyby więc następnym razem ktoś chciał przerazić „robalem”, to proponowałbym wykorzystać zadomkę leśną w roli prusaka – przynajmniej będzie jako-tako podobna a mistyfikacja trudniejsza do ujawnienia.
Zadomka polna jest naszym rodzimym karaczanem (owadem z rzędu karaczanów – Blattodea), żyje w zaroślach na skraju lasów. Jest gatunkiem pospolitym i zazwyczaj licznym, ale nie łatwo ją zobaczyć, bo jest płochliwa. Nie występuje w budynkach, w przeciwieństwie do prusaka (ten w Polsce poza budynkami nie występuje, tak jak przystało na gatunek synantropijny, może pojawiać się tylko okresowo w trakcie dyspersji i szukania nowego domu – byłby więc w stanie podróżować na gapę pociągiem, ale tylko latem).
Bardziej krępa w kształcie jest zadomka leśna (Ectobius sylvestris), zasiedlająca krzewy i wysokie rośliny zielne. Też nie występuje w budynkach.
W Polsce występuje kilkanaście gatunków karaczanów (większość to synantropy cieplarniane), w Europie zanotowano około 150 spośród ponad 3500 gatunków znanych z całego świata. W dzikiej przyrodzie występuje w naszym kraju zaledwie sześć gatunków, wliczając karaczana wschodniego i prusaka, które są na tyle dostosowane do naszego klimatu, że w okresach cieplejszych mogą przemieszczać się samodzielnie i przebywać okresowo poza domami.
Poza gatunkami synatropijnymi (prusak, karaczan wschodni zwany też karaluchem, przybyszka azjatycka itd.), zamieszkującymi nasze budynki jako nieproszeni goście, w Polsce jest już sporo gatunków egzotycznych – ale są one hodowane w insektariach jako gatunki ozdobne lub jako pokarm dla innych zwierząt. Można je nazwać gatunkami cieplarnianymi. Przykładem jest poniższe zdjęcie: pokarm dla pająków ptaszników, zdjęcie z pokazu na szkolnym festiwalu nauki w Purdzie, jaki przygotowałem swego czasu ze studentami biologii.
Warto wrócić do pluskwy domowej. Osobiście miałem kontakt z tymi krwiopijnymi owadami w latach 80. XX w. w akademiku. Nocne spotkania z pluskwami nie należały do sympatycznych. Ale to owady niezwykłe w swej historii. Przeniosły się na człowieka z gołębi i to w starożytnym Rzymie, gdzie bliskie sąsiedztwo tych ptaków i ludzi zaowocowało ewolucyjnym transferem. Gatunek ten ma niezwykłe zwyczaje seksualne, ale to już opowieść na inną okazję.
Do pluskwy domowej w pokroju ciała i wyglądzie podobny jest inny rodzimy i warmińko-mazurski pluskwiak (rząd Hemiptera, dawniej także pod nazwą Heteroptera, około 2400 gatunków w Polsce) – Aphelocheirus aestivalis (polskiej nazwy chyba nie ma, choć spotkałem się kiedyś z nazwą – zgłębień czy wgłębień czy dennik – pamięć zawodzi…) Ciało ma silnie spłaszczone, skrzydła skrócone, nieco większy i bardziej okrągły w kształcie od pluskwy domowej. Też ma długą kłujkę jak krwiopijna pluskwa domowa, ale żyje…. w czystych wodach. Jest drapieżny (zjada a w zasadzie wysysa owady wodne i małe małże – gałeczki), występuje w rzekach bogatych w tlen z kamienistym lub piaszczystym dnem. Licznie występuje w rzece Pasłęce, ale i w Łynie można go spotkać. Kiedyś złowiłem ten gatunek w Łynie na olsztyńskiej Starówce. Z takiej „pluskwy” możemy być dumni, bo świadczy o dobrym stanie naszych rzek.
Może warto – korzystając z medialnego zainteresowania – zrobić na naszych dworcach kolejowych wystawę (np. fotograficzną) z naszymi, rodzimymi karaczanami i „pluskwami”, chwaląc się naszą bioróżnorodnością. Niech turyści przyjeżdżają do nas pociągami zobaczyć nasze pluskwiaki i karaczany co wcale nie są synonimem brudu i zaniedbania :).
Jedna myśl na temat “O pluskwach i karaluchach z warmińsko-mazurskich pociągów, lasów i rzek”