Jeśli myślisz rok naprzód - sadź ryż
Jeśli myślisz 10 lat naprzód - sadź drzewo
Lecz jeśli myślisz 100 lat naprzód - ucz ludzi
(przysłowie chińskie)
Stare przysłowie mówi, że jeśli myślimy kilkadziesiąt lat do przodu, to powinniśmy sadzić drzewa a jeśli w perspektywie stulecia – powinniśmy kształcić i wychowywać ludzi. A czy można kształcić poprzez sadzenie drzew? I wcale nie mam na myśli leśników.
Na początku swojej pracy tego typu działania i aktywność realizowałem ze studentami w ramach Studenckiego Koła Naukowego Ekologów. Potem uznałem, że dlaczego tylko praca indywidualna i skupiona wokół konkretnych problemów miałaby być jedynie dla wybranych? Przecież każdy student zasługuje na indywidualne potraktowanie i rozwiazywanie nowych problemów. Nie tylko zapamiętywanie informacji ale i nauka działania. Jest przecież studentem a nie uczniem w klasie, realizującym sztywny i z góry narzucony program. Poza projektami ściśle naukowymi i badawczymi można robić przecież mniejsze i bardziej ogólne przedsięwzięcie. Projekt ściśle naukowy nie wyklucza projektu edukacyjnego, wpawającego na postawy i kształcącego kompetencje społeczne.
Teraz mocno akcentują to Krajowe Ramy Kwalifikacji. Cieszę się, że po kilu latach moje „dziwaczne” poczynania zyskały teraz oficjalne wzmocnienie :).
Miałem to szczęście, że dostałem do realizacji przedmioty „mało ważne” bo nie kończące się egzaminem. Sam więc mogłem wymyśleć i zrealizować warunki zaliczenia na ocenę. Nie musiał to być test, czy egzamin pisemny lub ustny, sprawdzający wiedzę. Mogłem eksperymentować ze sprawdzania umiejętności działania i pracy zespołowej. Najpierw więc projekty ze studentami zacząłem realizować w ramach przedmiotu „ochrona środowiska” (studenci biologii). Potem nawet w ramach przedmiotu autoprezentacja (studenci biotechnologii). Słabość (przydzielenie „mniej ważnych przedmiotów”) można zawsze obrócić w coś wartościowego :). Teraz w coraz większym stopniu swoje doświadczenia z metodą projektu wykorzystuję niemalże na wszystkich zajęciach (mniej lub bardziej). Inne przysłowie mówi: jeśli masz pod górkę, to znaczy, że zmierzasz na szczyt.
Z moich doświadczeń w zakresie biologii ogólnej, ekologii, hydrobiologii, edukacji ekologicznej oraz podstaw nauk przyrodniczych od czasu do czasu korzystały i inne uczelnie (m.in. Wszechnica Mazurska w Olecku, Wyższa Szkoła Informatyki i Ekonomii TWP, Wyższa Szkoła Gospodarki Euroregionalnej w Józefowie)* lub wykorzystywałem na zajęciach na różnych studiach podyplomowych.
Od kilku lat prowadzę wykłady w WSIiE TWP z szeroko rozumianej edukacji ekologicznej dla studentów socjologii, pedagogiki i ekonomii (kiedyś nawet dla studentów informatyki). Cóż można powiedzieć w ciągu niewielu godzin dla tak zróżnicowanego odbiorcy? We współczesnym świecie szybkiego przetwarzania informacji tradycyjne wykłady stają się coraz mniej efektywne (same informacje szybko i łatwo znaleźć można w internecie).
Jak opowiedzieć o istocie ekologii, ochronie środowiska, filozofii przyrody w kontekście konkretnych potrzeb zawodowych pedagogów, socjologów, ekonomistów czy nawet informatyków? Każdy na ten sam problem patrzy zupełnie inaczej. I jakkolwiek problemy środowiskowe dotyczą każdego z nas, to inaczej patrzy na to ekonomista, inaczej socjolog a jeszcze inaczej pedagog.
Jak zachęcić do słuchania i zrozumienia, gdy przedmiot trwa zaledwie 20-30 h i nie kończy się egzaminem? I czego wymagać od studentów? Obecności na wykładzie? Nie muszą słuchać, ani rozumieć byleby byli? Jako dekoracja na sali? Z takimi problemami spotyka się każdy nauczyciel akademicki ale i… nasi absolwenci w swojej późniejszej pracy, gdy sami staną w roli edukatorów-szkoleniowców.
Od dawna próbuję do swoich zajęć (nawet jeśli są to tylko wykłady) włączać elementy nauczania poprzez projekt. Okazuje się, że jest to bardzo zbieżne z ideą Krajowych Ram Kwalifikacji, bowiem skupia się na różnorodnych kompetencjach. Kompetencji społecznych nie sposób nauczyć poprzez samo słuchanie. Znacznie bardziej efektywnym edukacyjnie sposobem jest uczestnictwo i nauka przez działanie. Każdy projekt wymaga aktywności zespołowej. Nie pracy w grupie ale właśnie pracy zespołowej. Umożliwia to rozwijanie różnorodnych umiejętności, bo każdy robi coś innego ale składającego się na wspólną całość. Nie konkurencyjna rywalizacja ale rzeczywista współpraca (strategia wygrana-wygrana). I student może wybrać to, w czym czuje się najlepiej lub czego chce się nauczyć. Moi studenci mają wybór. Realizacja i uczestnictwo w każdym projekcie jest więc wyborem z różnych możliwości. Większość grup decyduje się na… udział w sprzątaniu lasu, sadzeniu drzew i innych, zdawałoby się dziwnych i mało „prestiżowych” poczynaniach. Decydują się na udział w projekcie, mimo że kosztuje ich to więcej pracy niż zaliczenie pisemne. Okazuje się, że studenci nie są tacy leniwi jak o nich w gazetach piszą.
Tak więc od kilku lat jednym z elementów wykładów jest sprzątanie śmieci w lesie, zbiórka elektrośmieci, sadzenie drzew z przedszkolakami lub leśnikami, a nawet rozbieranie marzanny (to nie pomyłka, chodzi o recykling a nie topienie kukły w jeziorze). To jest nasze wspólne przedsięwzięcie, od początku do końca. Od wymyślania, planowania, aż do realizacji i świętowania. Nie wysyłam studentów do lasu, stojąc z boku. Jestem uczestnikiem, co sprawia mi ogromną radość i satysfakcję.
Za każdym razem sprzątanie małego kawałeczka świata odbywa się w innym miejscu i w ścisłej współpracy ze środowiskiem lokalnym: z samorządami, szkołami, leśnikami, dziennikarzami, biznesmenami. W ten sposób studenci nie tylko wykorzystują swoje lokalne kontakty ale i uczą się działania w i dla społeczności lokalnej. To także okazja swoistej autoprezentacji zawodowej i swoich kompetencji. Mają okazję pokazać się swoim obecnym lub przyszłym pracodawcom od dobrej strony skutecznego działania. Uczymy się także współpracować z mediami… bo to forma komunikacji społecznej i jednoczesnej edukacji ekologicznej. Nawet jeśli jest to wykład na trawniku.
Przecież nie chodzi tylko o posprzątanie kawałka lasu. Znaczenie ważniejsze jest, aby samemu zobaczyć i dotknąć problemu, zastanowić się, przemyśleć oraz aby pokazać ważny problem innym. Dzięki bezpośredniej współpracy oraz oddziaływaniu poprzez media efekty każdego projektu docierają do wielokrotnie większej liczby odbiorców niż liczba studentów w grupie.
Elementem każdego projektu jest wspólne świętowanie na zakończenie każdej akcji. Jest to ognisko lub inne biesiadowanie pod dachem (w zależności od pogody). I nie tylko o biesiadę chodzi ale o podsumowanie, swoistą ewaluację i podziękowanie sponsorom (bo szukania funduszu studenci uczą się także). Jak się okazuje najczęściej jest to pierwsza wspólna impreza całego roku… pod koniec studiów. Wcześniej studenci próbowali, ale jakoś nigdy nie udawało się zrealizować. Okazuje się, że sama chęć spotkania towarzyskiego to za mało. Tym co spaja, nawet życie towarzyskie, jest zrobienie czegoś sensownego i ważnego. I okazuje się że bardzo wielu studentów chce robić coś sensownego. Trzeba stworzyć im do tego warunku i.. zezwolić.
Nieco ośmielić. A przynajmniej nie zabraniać.
W istocie metody projektu jest to, żeby zaplanować, zrealizować, świętować i… ocenić co i jak się udało (ewaluacja). Zwykłe sprzątanie śmieci (czynność z pozoru wstydliwa i przeznaczona dla „dołów społecznych”) jest elementem kształcenia (samokształcenia) ważnych kompetencji społecznych i próbą zrozumienia świata wokół nas. Przecież po co sprzątać, kiedy i tak za jakiś czas ktoś naśmieci? Po co sadzić drzewo, kiedy ono kiedyś i tak uschnie lub zostanie ścięte? Ale nie sprzątamy po sobie… ale dla siebie, żeby żyć w estetycznym i zdrowym środowisku. Nie sadzimy drzew dla siebie… ale dla przyszłych pokoleń. Edukujemy nie tylko siebie i nie dla siebie…
Wraz ze studentami sprzątałem już las w wielu miejscach, wielu gminach. Sadziliśmy drzewa w wielu lasach, parkach i użytkach ekologicznych, przed szkołami i przedszkolami. Ale jeszcze w wielu miejscowościach nas nie było. O każdej porze roku jest jakiś Dzień Drzewa, Park(ing) Day, Dzień Chruścika czy nawet …11 listopada (inne, prośrodowiskowe pokazanie swojego patriotyzmu).
Już spotykałem się z kąśliwymi uwagami na temat Dnia Chruścika, Dnia Ziemi czy Sprzątania Świata. Takie osądzanie po okładce, po pierwszym wrażeniu, po własnym mniemaniu. I takie opinie wcale mnie nie zniechęcają. Bo wiem po co i dlaczego to robię.
Już teraz zapraszam do współuczestnictwa studentów, pracowników, absolwentów, sympatyków. Bo po pierwsze to jest nasza Ziemia i lokalna ojczyzna, a po drugie…. uczymy się całe życie w ramach szeroko rozumianego kształcenia ustawicznego.
* profilaktycznie wyjaśniam, że żadnych zajęć nie dubluję na dwu uczelniach. Nie jest więc to jakaś nielojalność wobec mojego pracodawcy – nie wykładam tego samego (nie sprzedaję tego samego towaru dwu różnym klientom – jak powiedziałby sprzedawca w sklepie).