Lubię moją drogę do i z pracy. Wiedzie przez osuszone jeziorko Płocidugi Małe. W wyniku samoistnego uszkodzenia odwadniającej melioracji od kilku lat osuszone jeziorko zmienia się w przepiękne rozlewisko. Jezioro się odradza, ale jeszcze do statystyk jeziorności Olsztyna nie zostało wliczone.
Kilka dni temu, w słoneczne południe, gdy wracałem z pracy zauważyłem kilka larw kałużnicy (Coleoptera: kałużnica czarnozielona Hydrophilus piceus L., kałużnica czarna Hydrophilus aterrimus), czołgające się po piaszczystej ścieżce. Wczoraj było podobnie. Larwy tego wodnego chrząszcza wychodzą z wody i szukają suchszego miejsca na przepoczwarczenie. Trochę je chyba sroki „przetrzebiły”, ale i tak zadziwia mnie ilość pełzających larw.
Najwyraźniej dawne osuszone jeziorko się renaturyzuje. Powraca nie tylko woda ale i dzika zwierzyna. Kilka lat temu gniazdował remiz, widywałem krążące błotniaki. W rowie melioracyjnym mnóstwo traszek i żab, o owadach wodnych nie wspominając. W trzcinach słychać nie tylko kaczki krzyżówki. Zimą widziałem norkę amerykańską i lisa. Zaglądają też i sarny. Kilka dni temu widziałem pięknego motyla mieniaka, a dzisiaj rusałkę admirał.
Piękna ta moja droga do pracy. Taka prowincjonalna i zarośnięta, uroczo zaniedbana. Nawet panów popijających trunki i zawzięcie dyskutujących spotkać można. Szkoda, że zostawiają dużo śmieci.
A kałużnica wcale nie żyje w kałuży. Wybiera zbiorniki trwałe, zarośnięte. Nazwy bywają mylące. Dorosłe chrząszcze też widywałem, „na przelotach”, w czasie ich migracji. Więcej o kałuznicy.