Nierozwiązane zagadki siedzą gdzieś w kącie głowy i jak tylko pojawi się coś naprowadzającego na trop, zaraz wyłażą z zakamarków i przypominają się. Warmiński Kłobuk i jego etnograficzne pochodzenie również siedzi mi gdzieś nad głową, w zakamarku między innymi myślami.
Na kolejne ślady natrafiłem podczas lektury fascynującej książki Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego pt. „Polesie”. Napisana gdzieś w 1926 r., po raz pierwszy wydana w 1934, a teraz ponownie (2010). To przyrodnicza i etnograficzna podróż na koniec świata. Egzotyka jak na Nowej Gwinei czy Nowej Zelandii… a jednocześnie tak blisko! Po Huculszczyźnie, to drugie moje etnograficzno-przyrodnicze odkrycie… świata który już chyba nie istnieje.
Polesie, ukryte pośród niedostępnych bagien na długo zatrzymało archaiczne zwyczaje słowiańskie i nie tylko. Ze zdziwieniem natrafiłem na wątek Kłobuka. Najpierw napotkałem zdanie „z ostrowów krzykiem uprzedzany o pościgu surowego a ciemnego jak noc listopadowa, kłobuczego ihumena-Greczyna.” A więc kłobuk to coś czarnego i przypominającego nakrycie głowy prawosławnych duchownych. To nie pierwszy związek słowa „kłobuk” z nakryciem głowy prawosławnych kapłanów. Pytanie rodzi się takie: czy najpierw była nazwa „czapki” (może słowo z Bizancjum?) a potem przeniosło się na Kłobuka…. czy też wygląd owego nakrycia lub samego duchownego przejął dawne słowo, bo w czymś przypominało? Prawosławie na Rusi od X wieku. A więc związek bardzo stary. Niemniej chyba wiąże się z czarnym i z religią-duchowością, a więc jakąś magicznością bliska naszemu warmińskiegu Kłobukowi.
Poleszucy zachowali aż do XX wiele z starych, słowiańskich wierzeń-zwyczajów-rytuałów, nawiązując do dawnych Drewlan i Dulebów. Ze wspomnianej książki dowiedziałem się, że Poleszucy szczególną magiczną sympatią darzyli głuszce – kuraki leśne. To czarne ptaki. Może jakiś dawny związek z magią słowiańską, wierzeniami? Ważne, że czarny i że leśny i samiec zwany kogutem a samica kurą (jak to u kuraków).
I jeszcze jeden fascynujący ślad z Polesia. Wołchowie i baby (szeptuchy jak dzisiaj byśmy powiedzieli) w swoich gusłach i czarach poleskich: „tam znają również ów trujący blokot i czermier, szmani lecza dywanną i czeredą i znają tajemną moc palonych piór czarnej kury i łoju zwierząt kryjących się na zimowe leża w norach, gdzie śpią do pierwszych dni wiosny.” Mamy więc czarne kury, różne magiczne ziela (to nawiązanie do podbiału-kłobuka) i wiosny, kiedy to podbiał zakwita jako jeden z pierwszych kwiatów. Na dodatek ziele magiczno-lecznicze.
Czyżby zatem „przodkiem” warmińskiego Kłobuka były głuszce i staro bałto-słowiańskie wierzenia?
Do wykładu na tegoroczną europejską Noc Naukowców mam już myśl przewodnią, o kłobuku i ochronie przyrody i o całkiem realnym szukaniu warmińskiego Kłobuka. Pretekst by opowiedzieć o ekologii, o zmieniającej się przyrodzie i wpływie człowieka. A więc sposób, aby o zawiłościach naukowych powiedzieć językiem i stylem atrakcyjnym i inspirującym do samodzielnych, dalszych poszukiwań. Bo poznawanie świata (nauka) jest piękne i przyjemne. Przy rozwiązywaniu tajemnic wydzielają się endorfiny, o czym już wcześniej pisałem.